Rabin do TK!
A co by było, gdyby do Trybunału Konstytucyjnego powołano rabina, biegłego w prawie żydowskim? No, chyba w porządku, bo przecież Biblia to święta księga Polaków, a prawo żydowskie całkowicie się na niej opiera. A gdyby do TK powołano muftiego, specjalistę w zakresie szariatu? No, to może odrobinę bardziej problematyczne, bo w końcu Koran dla Polaków święty nie jest.
Otóż powołanie rabina albo muftiego, nawet z habilitacją w zakresie prawa rzymskiego, na stanowisko sędziego trybunału konstytucyjnego byłoby wydarzeniem skandalicznym. I taki skandal właśnie wydarza się na naszych oczach. Za chwilę sędzią TK zostanie dr hab. prof. Bronisław Sitek, który jest magistrem tzw. prawa kanonicznego, czyli prawa wyznaniowego obowiązującego w kościele katolickim, na obszarze jurysdykcji państwa zwanego Stolicą Apostolską.
Towarzyszące temu wyjaśnienia ekspertów i Biura Analiz Sejmowych są po prostu żenujące. W ogóle już samo stawanie pytania, czy polskim sędzią może być prawnik, wykształcony nie w zakresie prawa polskiego, lecz w zakresie prawa wyznaniowego, jest jakimś kompletnym absurdem. To tak jakby pytać, czy specjalista tradycyjnej medycyny chińskiej może być konsultantem krajowym w onkologii albo nauczyciel „medytacji transcendentalnej” może objąć stanowisko profesora filozofii na uniwersytecie. Gdybyż to jeszcze było prawo pokrewne prawu polskiemu, na przykład prawo niemieckie, ale prawo teokratycznej monarchii absolutnej! To groteska.
Nie zamierzam deprecjonować kompetencji prof. Sitka jako historyka prawa. Tyle że badanie prawa rzymskiego nie daje najmniejszych nawet kompetencji w zakresie wykonywania zawodów prawniczych. Jest chyba rzeczą oczywistą, że na eksponowane stanowisko sędziowskie powinny być powoływane osoby mające doświadczenie i dorobek w zawodzie sędziego. A może to jednak nie jest oczywiste? Może to ja zwariowałem? Oceńcie sami.
Ale w tym kraju wszystko jest możliwe i wstydu nie ma. Absolwent prawa kanonicznego nie może nawet robić aplikacji sędziowskiej, ale może zostać sędzią trybunału konstytucyjnego… Pretekstem jest przepis zrównujący habilitację z prawa z sumą wszystkich prawniczych uprawnień zawodowych, jakie można uzyskać w wyniku aplikacji i specjalnych egzaminów. Tyle że jest to przywilej honorowy. Żaden szanujący się historyk prawa nie wpisze się na listę adwokatów ani nie będzie ubiegał się o stanowisko sędziego tylko dlatego, że otrzymał stopień doktora habilitowanego za książkę o prawie epoki Dioklecjana. Przecież jedno nijak się ma do drugiego. Ale widocznie prof. Sitek tego szacunku do siebie nie ma. Podobnie jak klub PSL, który go zgłosił. Ważne, że „nasz człowiek”.
Dlaczego takie numery przechodzą w RP? Ano dlatego, że wasalność wobec kościoła jest w tym kraju czymś tak oczywistym, że „prawo kanoniczne” może uchodzić za pewną warstwę czy stronę prawa faktycznie obowiązującego na terenie Polski. Bo też nie jest to dalekie od prawdy. Polskie sądy nieraz już powoływały się na prawo kościelne jako źródło porządku prawnego RP. Nic dziwnego, że dla prostych ludzi z PSL i Sejmu prawo kanoniczne to też „nasze prawo”.
Kultura prawna, świadomość konstytucyjna i obywatelska oraz poczucie godności suwerennego państwa mieszka w sercach i umysłach elit. A elity narodu wraz z ich dziwacznymi pretensjami są w Polsce jak te kundelki poszczekujące ze swoich bud na procesję ze świętymi obrazami. Więc poszczekujemy, poszczekujemy, aż nas kijami obiją. Już niedługo.
PS. Na koniec, dla zainteresowanych smaczki z podwórka akademicko-kryminalnego z prof. Sitkiem w roli drugoplanowej:
http://www.forumakad.pl/archiwum/2006/10/35_cud_przedawnienia.html