Andrzej Gwiazda i szczujnia na KOD

Cieszę się, że Andrzej Gwiazda czyta mojego bloga. Być może więc przeczyta i tę odpowiedź na niegodziwe, oszczercze słowa na temat Komitetu Obrony Demokracji i mnie osobiście, które raczył wygłosić 13 grudnia w Warszawie, w przemówieniu podczas demonstracji poparcia dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Słowa, którym zresztą skwapliwie przytakiwał i przyklaskiwał tenże Kaczyński, razem w wierchuszką swojej partii.

Nie reaguję na szczujnię, zwaną też hejtem, i nie piszę takich tekstów. Jeśli czynię dziś wyjątek, to przez szacunek dla dokonań Andrzeja Gwiazdy jako bohatera Solidarności oraz jego siwych włosów. Radykalnie nie zgadzam się z jego poglądami, a w jego sporze z Lechem Wałęsą stoję po stronie tego drugiego. Nigdy jednak nie użyłbym jego osoby do skonstruowania wrednej, oszczerczej tyrady – nawet gdybym miał takową wygłosić (co nie daj Boże). Smutno mi, gdy słyszę bojowników o wolność przemawiających wedle najgorszych wzorców propagandy politycznej tych, których sami całe życie zwalczali. Czy od czerwonego można się zarazić?

Pięciominutowe przemówienie Gwiazdy (link poniżej) streścić można następująco: Trybunał Konstytucyjny to wymysł komunistów, służący utwierdzeniu ich władzy. Komitet Obrony Demokracji jest imprezą pogrobowców komunistycznego totalitaryzmu. Nie wolno dać się zwieść używaniu przez tę organizację słowa „demokracja” – przecież to samo robili bolszewicy. Za KOD stoi autor wpisu na blogu (chodzi właśnie o mnie), który zapowiada, że celem organizacji jest przejęcie szkół, dzięki czemu pozbawi się Polaków ich wiary.

Gdyby ktoś nie wierzył, iż tak monstrualne tezy mógł wygłosić ktoś taki jak Andrzej Gwiazda, służę cytatami i zachęcam do obejrzenia nagrania. A oto cytaty:

Co nam proponują, cytuję wpis przywódcy Komitetu Obrotów [niezrozumiałe] czy Donosicieli, no w każdym bądź razie KOD, który napisał ty chamie, polski chamie, są was miliony, co my z wami zrobimy? Zdobędziemy szturmem wasze szkoły, wasze dzieci wyślemy za granicę. I dopadniemy was. Jak nie was, to wasze dzieci. Proszę Państwa, on nam podaje program bezpośredni. Szczegółowy. O co mamy walczyć. Mamy walczyć o nasze szkoły. Mamy walczyć o nasze dzieci. I prorokuje: i zniknie ta Polska wierna, Polska prawdziwa.

Nie będę się długo rozwodzić, bo przemówienie nie zasługuje na elaborat. Ograniczę się do kilku uwag o zasadniczym znaczeniu.

1. Trybunał Konstytucyjny był za komuny instytucją fasadową, tak jak parlament. Zresztą jego wyroki nabierały mocy pod warunkiem zatwierdzenia przez Sejm. Współczesny TK działa w oparciu o inną ustawę i jest ważną instytucją demokratycznego państwa prawa, zachowującego trójpodział władzy, a w tym niezawisłość sądów oraz nieodwoływalność sędziów. W każdym państwie demokratycznym taki trybunał działa, a czym mniejszy jest wpływ partii politycznych na jego skład, tym działa lepiej.

2. Nie jestem założycielem ani „przywódcą” KOD. Tę fałszywą wiadomość dementowałem już kilka razy i czynię to raz jeszcze. Uparte przypisywanie mi roli demiurga KOD przez rządową propagandę ma na celu zdyskredytowanie tej inicjatywy, jako związanej ze skompromitowanym rzecz jasna nazwiskiem Hartmana, który – jak wiadomo – jest lewakiem, zboczeńcem i gudłajem w jednym. Otóż nie – jestem wyłącznie jednym z wielu tysięcy, którzy KOD popierają. I nikim więcej. Wystarałem się też o opornik i go noszę, tak jak 33 lata temu, w ramach swojej malutkiej walki z komuną, przy której walka Andrzeja Gwiazdy była wielką i wygraną batalią.

3. Ani Andrzej Gwiazda, ani nikt inny nie ma niczego na poparcie haniebnej i oszczerczej tezy, jakoby KOD był organizacją sterowaną przez zwolenników komunistycznego totalitaryzmu i mającą na celu przywrócenie ustroju komunistycznego. Nie ma niczego w działaniach Komitetu, co świadczyłoby o sprzeniewierzeniu się przez niego ideałom demokracji bądź przewrotnym i nieszczerym posługiwaniem się hasłami demokratycznymi.

Czy dowodem na bolszewizm i zakłamanie KOD jest żądanie, by prezydent zaprzysiągł trzech legalnie wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, co nakazuje mu prawo i dodatkowo wyrok tegoż Trybunału? A może dowodem braku rzeczywistego przywiązania do państwa prawnego i standardów demokracji jest nasze oburzenie mianowaniem na wysoką funkcję koordynatora służb specjalnych osoby skazanej na trzy lata więzienia i zakaz pełnienia funkcji publicznych, podobnie jak jego ekspresowym ułaskawieniem, zanim zapadł wyrok ostateczny i prawomocny w jego sprawie? A może dowodem naszego bolszewizmu jest zgorszenie mianowaniem na wysokie stanowiska ludzi, którzy mają w swych życiorysach nader nieciekawe karty z czasów swojej przynależności do PZPR, pełnienia w tych czasach funkcji prokuratorów bądź tajnych współpracowników bezpieki? No, trzeba być nie lada komuchem, aby się na takie rzeczy zżymać, prawda?

4. Inkryminowany fragment wpisu Jana Hartmana na blogu z dnia 26 lutego 2015 r. brzmi następująco: „Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest „prawdziwą” i „wierną” jest. I narodzi się Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych, wiedzących coś o świecie i zdolnych do myślenia społecznego i obywatelskiego. Brzydzących się okrucieństwem i przemocą. I ja o taką Polskę będę walczył, jak potrafię”.

Słowa te są całkiem jasne, a ich znacznie całkiem inne, niż w złej wierze niewątpliwie zechciał je odczytać Andrzej Gwiazda. Otóż lekarstwem na grubiaństwo, którego oblicze scharakteryzowałem jako kombinację wulgarności, agresji, pychy, nacjonalizmu i tandetnej formy religijności, są edukacja, kultura i otwarcie na świat. To dzięki dobrej szkole i dostępowi do kultury ludzie stają się mniej brutalni, bardziej otwarci i – dodajmy – szczęśliwsi. Tyle i aż tyle. Zapożyczony z mowy brutalnych nienawistników zwrot „przyjdzie na was czas” służył, jak z pewnością rozumie to p. Gwiazda, będący wszak człowiekiem wykształconym i umiejącym czytać ze zrozumieniem, zbudowaniu kontrastu retorycznego: tu brutalność rzeczywistości chamskiej, a tam łagodność świata kultury, w którym dla wszystkich znajdzie się miejsce. Żadnych odniesień politycznych i partyjnych w tym tekście nie było, podobnie jak nie było w nim żadnego programu politycznego.

Cały tekst ma wydźwięk wyłącznie etyczny i służy diagnozie grubiaństwa jako wielkiego narodowego problemu oraz wskazaniu drogi wyjścia: przez edukację, kulturę i poznawanie świata poprzez podróże (a nie emigrację, jak aluzyjnie sugeruje p. Gwiazda). Tylko chory umysł mógł sobie uroić, że mogłem mieć na myśli zawłaszczanie szkół dla jakiejś ideologii i użycie szkolnictwa w celu jej propagowania. Wręcz przeciwnie – moją szczególną troską, której daję wyraz w licznych publikacjach i wypowiedziach, jest odideologizowanie szkolnictwa i uczynienia szkoły przestrzenią otwartą i pluralistyczną. Czy naprawdę walka z chamstwem i marzenie o Polsce światłej i kulturalnej to dla ludzi PiS jakaś myślozbrodnia? Aż wierzyć mi się nie chce…

W wolnym społeczeństwie, o które nam chodzi, wszyscy czują się na równi u siebie i wszyscy odnoszą się do siebie z szacunkiem, bez względu na dzielące ich różnice przekonań, pochodzenia, stylu życia czy wiary. Aby mogła zapanować rzeczywista równość w pluralistycznym społeczeństwie, państwo musi starać się, na ile można, zachowywać równy, acz życzliwy dystans do wszystkich odłamów społeczeństwa i ich światopoglądów, dbając o zabezpieczenie tych wartości, praw i wolności, które ważne są dla wszystkich i które wymienia konstytucja. W wolnym kraju każdy może być prywatnie i publicznie katolikiem bądź ateistą, konserwatystą bądź liberałem – i nie ma to wpływu na jego sytuację społeczną czy zawodową. Za to państwo nie może być ateistyczne, żydowskie czy katolickie – tak jak zresztą gwarantuje to nam (jeszcze!) nasza konstytucja.

Aby ludzie byli wolni, państwo musi nałożyć sobie konstytucyjny kaganiec. Straszny totalitaryzm, nie? Nie wierzę, naprawdę nie wierzę, że Pan Gwiazda, Pan Kaczyński i politycy PiS nie rozumieją, o co chodzi i o co toczy się tutaj spór. Chodzi wszak tylko o to, byśmy wszyscy (tak jak się różnimy!) stanęli po stronie demokracji, a nie tam, gdzie 34 lata temu stało ZOMO. Czy to jest niemożliwe?

Obejrzyjcie całość: