Rodzina POLITYKI świętuje
Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, Redaktorzy, cała Rodzino POLITYKI!
Jedni z nas wierzą, że Zbawiciel już był na świecie, inni nie wierzą. Ale każdy z nas czeka, nawet jeśli się do tego nie przyznaje, na taką jakąś zmianę w życiu całej ludzkości, która poprowadzi nas wszystkich lepszą, mądrzejszą drogą ku lepszemu, bardziej sensownemu życiu, a zwłaszcza ku życiu w pokoju i wzajemnym szacunku.
Na razie ludziom nie udaje się stworzyć takiego świata, choć sobie to bardzo szczerze obiecują. Czym bardziej jednak pragną mądrego i spokojnego świata, tym bardziej marzą o czymś wielkim i wyjątkowym, co wszystko odmieni. To tak jak w życiu osobistym – w codziennych staraniach, żeby żyć dobrze i sensownie, przebija się od czasu do czasu marzenie o jakimś niezwykłym przełomie, który to nasze życie uszlachetni i uszczęśliwi.
A więc wszyscy, nawet niewierzący, jesteśmy trochę mesjanistami. Każdy, póki żyje, jeszcze na coś czeka. A nadzieja ta pulsuje w nas w rytm tego, co w życiu powtarzalne. Wielką i wspaniałą okazją dla porywu nadziei jest czas, gdy dzień zaczyna zwyciężać z nocą i rozpoczyna się nowy rok. Tak się składa, że na Wschodzie, w Palestynie, gdzie urodził się Jezus, jest to również czas deszczów i rozkwitu wszelkiego życia. Tegoroczna aura w naszym kraju ma w sobie coś z tej lewantyjskiej „wiosny”.
Od tysięcy lat świętujemy w ten czas. Przynajmniej w północnej hemisferze. Setki ludów, w dziesiątkach różnych wyznań i kultów, w tym czasie oddawało się i nadal oddaje się spokojnej radości oczekiwania na wielką odmianę. Mamy do tych dni nadziei prawo, a poniekąd mamy też świąteczny obowiązek – bo bez nadziei człowiek gorzknieje i staje się gorszy. Święta należą do wszystkich i należą się wszystkim. Nie trzeba być w te dni poza wspólnotą, gdy nie podziela się jej religijnej wiary. Namawiam do świętowania również takich jak ja – niewierzących. Choć, jak sądzę, większość z nas jest wierząca i namawiać ich nie trzeba 🙂
Dla nas, czyli demokratycznie myślących i czujących Polaków, a więc i dla Rodziny POLITYKI, mijający rok był, co tu kryć, paskudny. Utraciliśmy wiele z dorobku demokracji, a sprawy kraju idą w złym kierunku.
Ale przecież nadzieja żywi się właśnie niepowodzeniami. To właśnie wtedy, gdy dzieje się źle, nadzieja jest szczególnie ważna i potrzebna. Uwierzmy, że przyszły rok przyniesie poprawę umęczonemu światu, Europie i Polsce. Gdy uwierzymy, znajdziemy w sobie więcej sił i ochoty, żeby w tej odmianie osobiście dopomóc. Choć na pewno nie obędzie się bez dobrych przywódców. Bo poza wszystkim, mądrością mesjańskich świąt Bożego Narodzenia, jest pojmowanie, że zwyciężanie dobra nad złem wymaga czasami mobilizacji, organizacji i przywództwa. Jezus był takim organizatorem i przywódcą ludzi biednych, acz pragnących pokoju i jakiejś wielkiej Dobrej Zmiany. Nie chciał władzy, urzędów ani tzw. wpływów, a mimo to znalazł naśladowców i kontynuatorów, którzy przeorali umysły i serca milionów ludzi. Każdy, kto chce Dobrej Zmiany, powinien pamiętać, że jej motorem jest dobroć, a „narzędziem” dobrowolne zaangażowanie ludzi, a nie rozkazywanie, dominacja i arogancja.
Życzę nam wszystkim, a także innym rodzinom, łącznie z Rodziną Prawa i Sprawiedliwości oraz Rodziną Radia Maryja, pokoju i nadziei w sercach oraz miłych, ciepłych świąt Bożego Narodzenia.