Dywersja podczas szczytu NATO?

Jeszcze nie rozpoczął się szczyt NATO, a już wybuchł polityczny skandal. Jego autorem jest stowarzyszenie Solidarni 2010 Ewy Stankiewicz, które de facto stanowi przybudówkę PiS, hojnie finansowaną ze środków publicznych.

Otóż na Stadionie Narodowym przedstawiciele tego stowarzyszenia rozdają gościom ulotkę następującej treści (tłumaczę początkowy jej fragment z angielskiego – trochę nieporadny język przekładu odzwierciedla pewną nieporadność angielszczyzny oryginału):

„Śmierć polskiego prezydenta w Rosji – 10 kwietnia 2010. Dowody podważają śledztwo Putina w sprawie katastrofy smoleńskiej. Prezydent kraju NATO i dziesięciu generałów NATO zostało zabitych. 10 kwietnia 2010 roku samolot Tu 154 należący do polskich sił zbrojnych rozbił się w mieście Smoleńsku w Rosji, zabijając wszystkich 96 ludzi na pokładzie, podczaj ich podróży do Katynia. Wśród nich znajdował się Prezydent Lech Kaczyński oraz jego żona Maria, były Prezydent Polski na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski, założycielka ruchu Solidarność Anna Walentynowicz, szef Sztabu Generalnego oraz dziewięciu innych najważniejszych polskich generałów NATO. Polski Prezydent i ogromna większość pasażerów była znana jako polscy patrioci, a wielu z nich było w opozycji w stosunku do rządu polskiego, na którego czele stał Premier Donald Tusk z partii PO”.

Dalej wymienia się argumenty na rzecz „hipotezy zamachu”, powtarzające banialuki o rzekomo zbyt szerokim rozrzucie szczątków samolotu itp.

Z ulotki wynika logicznie bądź sugerowane jest co następuje:
– śledztwo w sprawie katastrofy prowadził Putin – polskiego jakby nie było
– prawie na pewno w Smoleńsku miał miejsce zamach
– jako że w katastrofie/zamachu zginęło wielu przeciwników rządu Donalda Tuska, rodzą się podejrzenia, iż może on być jej/jego winowajcą.

Nie mogę sobie wyobrazić kraju, którego spójność dyplomatyczna byłaby tak zdewastowana, iż na arenie międzynarodowej władze – na potrzeby swojej wewnętrznej walki politycznej – insynuowałyby swoim poprzednikom zbrodnię zabójstwa prezydenta, a w dodatku kierowały te insynuacje w stronę poprzedniego premiera, będącego obecnie jedną z kluczowych postaci polityki międzynarodowej. Wyobrazić sobie takiej hucpy nie sposób – trzeba ją zobaczyć na własne oczy. I właśnie ją zobaczyliśmy. Teraz znowu musimy wysilić wyobraźnię, żeby przedstawić sobie to zażenowanie i przerażenie, jakiego doświadczają goście szczytu NATO, spotykając się z czymś takim.

Gdy podejmowano decyzję o organizacji szczytu NATO w Warszawie, nikt jeszcze nie brał na poważnie ewentualności przejęcia pełni władzy przez Jarosława Kaczyńskiego, a postać Antoniego Macierewicza w roli ministra obrony mogła jeszcze uchodzić za słaby pomysł na polityczny skecz. Dwa lata temu, ba, rok temu, Polska była traktowana jak poważny kraj, mający wielkie osiągniecia w budowie demokracji i mocnej gospodarki. Gdy wszystko to runęło, razem z reputacją Polski, było już za późno, aby zmieniać lokalizację konferencji przywódców państw NATO. Amerykanie i ich sojusznicy muszą to przetrwać, choć żadnych złudzeń co do tego, co się w Polsce dzieje i kim jest Antoni Macierewicz, nie mają. Między innymi wiedzą od lat, że częścią strategii walki politycznej PiS jest wmawianie opinii publicznej, jakoby istniały jakieś wątpliwości co do przyczyn katastrofy smoleńskiej, a nawet insynuowanie, iż miał miejsce zamach, w który zamieszane mogą być władze Rosji i Polski. Jako że katastrofa smoleńska należy do najbardziej skrupulatnie i jednoznacznie wyjaśnionych katastrof lotniczych w historii i nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że miał tam miejsce tragiczny wypadek, uparte i systematyczne szerzenie insynuacji i oskarżeń przez Antoniego Macierewicza budzi powszechne zgorszenie wśród elit politycznych Zachodu.

Przyjeżdżając do Polski, przywódcy NATO wiedzieli, że staną się statystami w politycznym teatrzyku, jaki urządzi PiS dla pokazania swego rzekomego niebywałego sukcesu politycznego. Częścią tej paskudnej propagandowej manipulacji jest umieszczenie w tle warszawskiej konferencji sprawy Smoleńska, co ma służyć zbudowaniu przekazu mówiącego Polakom: patrzcie, światowi przywódcy też domagają się „prawdy o Smoleńsku”!

Okazało się, że propaganda kłamstwa smoleńskiego, polegającego na twierdzeniu, jakoby przyczyny katastrofy wciąż nie były znane, nie ograniczy się do uzgodnionej z NATO wystawy poświęconej katastrofie smoleńskiej. Tytułem propagandowej dywersji na tyłach frontu rozrzucono ulotki o żenującej, potwarczej w stosunku do Polski i władz RP treści. Ile trzeba mieć w sobie zapiekłej nienawiści, żeby poważyć się na całkowicie pozbawione podstaw szkalowanie własnego kraju i własnego rządu na najwyższym forum międzynarodowym? Takie zachowanie objawia obrzydliwą, cyniczną mentalność zaprzańca, który dla własnej korzyści politycznej gotów jest wyprzeć się własnego państwa i zakłamać się tak doszczętnie, iż uwierzy jeszcze, że jego podłość to w istocie najczystszy patriotyzm. Tak właśnie myśleli targowiczanie i tylu innych obrońców „sprawy narodowej”, frymarczących Polską i kolaborujących z okupantami, zaborcami i inną komuną przez całe stulecia.