Zapis na Hartmana, czyli porno w Polskim Radiu

Prezes Polskiego Radia Jacek Sobala zwolnił z pracy dziennikarza stacji PR24 Filipa Memchesa za to, że ów śmiał zrobić ze mną wywiad na antenie (wywiad, w którym chwalę dokument episkopatu poświęcony zagrożeniu nacjonalistycznemu, nie został zdjęty i jest do odsłuchania tutaj). Stanowisko stracił również wicedyrektor programu Krzysztof Gottesman. Nie mogę nie odnieść się do tej sprawy.

Pomijam kwestię wulgarnego chamstwa, z jakim dyskredytuje mnie Sobala. Nie o mnie tutaj chodzi. I nawet nie o Gottesmana, na którego najwidoczniej Sobala szukał kija. Żal mi obu prześladowanych dziennikarzy, choć, z drugiej strony, sami zdecydowali się na kolaborację i zbierają owoce swoich moralnych wyborów.

Ale i tak jest mi ich żal, tak po ludzku. Wszelako powtarzam: nie o nich chodzi i nie oni są w tej sprawie najważniejsi. Najważniejszy nie jest nawet p. Sobala, bo w końcu jest tylko narzędziem – wymiennym, jak każde, w rękach dyktatora. Znudzi się albo podpadnie Kaczyńskiemu i poleci. Może nawet polecieć z mojego powodu, bo tzw. niepokorni dziennikarze zrobią wszystko, żeby zniszczyć zdrajcę, który uderza w swoich. A jak sprawa pójdzie w zagranicznych mediach i trafi z prasówką do Kaczyńskiego, to ratuj się, kto może! Drżyj, panie Sobalo! Na Nowogrodzkiej wrogów nikomu nie brakuje!

Ale to wszystko nieważne. Ważne jest polskie państwo, które otrzymało od reżimu kolejny cios w szczękę. Oficjalne wyrzucenie dziennikarza za wywiad z wrogiem systemu jest wydarzeniem bez precedensu i oznacza przekroczenie kolejnej granicy. Granicy bezwstydu. Reżim, który nie udaje, nie zachowuje pozorów, nie działa pod przykrywką i pod płaszczykiem, lecz epatuje represjami i pogardą dla zasad wolności, pluralizmu i demokracji, jest jak rozpustnik, któremu nie chce się nawet wciągnąć gaci.

Mamy tu bolszewizm w czystej postaci. Prawicowy portal niezalezna.pl wykazał się czujnością rewolucyjną i złożył stosowne doniesienie do p. Sobali, który zareagował w tym samym rewolucyjnym duchu, zapewniając towarzyszy o bezzwłocznym załatwieniu sprawy, tj. wprowadzeniu sprawy Hartmana na posiedzenie Zarządu Polskiego Radia. Jak zapowiedział, tak zrobił, z wynikiem wiadomym. Wszystko jak za Lenina. W pieriod!

To już nie jest „drugi Budapeszt”. To „druga Ankara”. Wulgarność i bezczelność, z jaką ten reżim niszczy zasady wolnej, demokratycznej republiki, ma nas oszołomić i sparaliżować. Nic z tego! Ta sprawa stanie Wam ością w gardle. Będzie tlić się i śmierdzieć. I żaden z reżimowych dziennikarzy nie będzie odtąd pewien dnia ani godziny, a Wy będziecie wiedzieć, że raz zdradzeni, i oni Was zdradzą, gdy tylko powinie się Wam noga. Tego błędu już się naprawić nie ma. Nawet zwolnienie Sobali nie pomoże.

Cieszę się, że zupełnie przypadkiem udało mi się zedrzeć maskę z „mediów narodowych” i wyrządzić taką szkodę reżimowi. Żadna wszakże w tym moja zasługa – zadecydował przypadek. W mediach publicznych występowałem dziesiątki razy – po dojściu do władzy PiS przestano mnie zapraszać, z wyjątkiem programu Elżbiety Jaworowicz, do którego okazjonalnie chadzam. Raz poprosiła mnie o wypowiedź TVP, ale odmówiłem. Nie miałem i nie mam najmniejszego zamiaru dostarczać „kontentu” telewizji propagandowej PiS. Wywiadu dla PR24 udzieliłem tylko dlatego, że godząc się na rozmowę, jakoś nie miałem świadomości, że jest to antena reżimowa. Po prostu nie znałem jeszcze tej stacji. Widocznie jednak opatrzność czuwa i pozwala mi czasem przez przypadek zrobić coś pożytecznego. Jak na takiego miglanca, to nawet nieźle.

Swoją drogą cieszę się, że jest na mnie oficjalny „zapis”. Jak mi się zdaje, jestem jedynym człowiekiem cieszącym się formalnym statusem osoby niepożądanej w mediach rządowych. Choć raz mój ojciec byłby ze mnie dumny – na niego też był „zapis”. Trwał wiele lat. A jak będzie w moim przypadku?