Pierwszy człowiek GMO już jest!

A więc stało się! Nie do końca oficjalnie, lecz prawie na pewno w ostatnich dniach przyszło na świat pierwsze genetycznie zmodyfikowane dziecko! Zespół pod kierunkiem dr. He Jiankui z Południowego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Szenzen dokonał za pomocą metody edytowania genów CRISPR modyfikacji ludzkich zarodków, polegającej na wyłączeniu genu CCR5 odpowiedzialnego za podatność na wirusy HIV, ospy i cholery. Zarodki zostały wszczepione do macicy kobiety i rozwinęły się z nich prawidłowe płody. Wedle wiarygodnych doniesień właśnie urodziły się dwie dziewczynki odporne na HIV, co oznacza, że eksperyment He Jiankui się powiódł.

Jak twierdzi sam autor eksperymentu – i trudno się z nim nie zgodzić – jest to przełom jeszcze większy niż wynalazek zapłodnienia in vitro. Powiem więcej – jest to początek nowej ery, ery transhumanizmu. Od dawna już przewidywano, że metody inżynierii genetycznej prędzej czy później zostaną zastosowane do człowieka i że stanie się to najprawdopodobniej w Chinach, gdzie opory natury moralnej są w tym obszarze znacznie słabsze niż na Zachodzie, natomiast pragnienie sukcesu i technologicznego przywództwa – przemożne.

I stało się – jesteśmy w nowej epoce. Przez jakiś czas naukowcy będą modyfikować ludzki genom wyłącznie w celach zdrowotnych, by potem zabrać się do wszczepiania zarodkom (ludzkich) genów warunkujących szczególnie korzystne cechy, niemające ściśle zdrowotnej natury. Dobra pamięć, inteligencja, empatia… I w ogóle wszystko, co może być warunkowane przez jeden bądź kilka genów. Za kilkadziesiąt lat pojawią się superludzie, o których rozprawiamy w bioetyce od wielu lat. To się dzieje na naszych oczach, tak samo jak globalne ocieplenie, sprowadzające na nas nieuchronną katastrofę.

I co możemy z tym zrobić? Mamy nie jeść śniadania albo nie iść do pracy, bo właśnie rozpoczęła się nowa epoka w dziejach ludzkości – być może ostatnia epoka? Skala ludzkiego żywota jest zbyt mała, by można było naprawdę doświadczyć epokowej zmiany, rozciągającej się wszak przynajmniej na stulecie. Wszyscy, którzy z racji wieku powinni poczuwać się do odpowiedzialności i głęboko przeżyć to, co się wydarza, są jednocześnie na tyle starzy, by móc się pocieszyć, że w ostatecznym rozrachunku to wszystko już ich nie dotyczy. Świat nigdy nie poddawał się naszej kontroli i nie poddaje się jej również dzisiaj, chociaż tak bardzo na to liczyliśmy.

Nie powinniśmy jednak patrzeć na inżynierię genetyczną człowieka wyłącznie jak na zagrożenie. To jest przede wszystkim zmiana. Zmiana wielka, która w perspektywie stu czy dwustu lat całkowicie przeobrazi prokreację, czyniąc z niej proces kontrolowany, tak jak przed tysiącami lat ludzkość objęła kontrolą przemieszczanie się oraz wytwarzanie żywności. Być może nasi potomkowie uznają, że nie dało się inaczej. Być może będą żałować, że nie mogą już mieć dzieci „tak o”. Albo jedno i drugie. Tak czy inaczej czeka nas wiele awantur i dramatów związanych z eksperymentowaniem na ludzkim genomie. Tym bardziej że nie wszystkie eksperymenty mogą zakończyć się happy endem. Oby urodzone właśnie dziewczynki rozwijały się zdrowo i wyrosły na szczęśliwe osoby. Choć ich życie nie będzie przecież zwyczajne.