Jak Kaczyński młodzież deprawuje i poniża
Wulgarnemu rozdawnictwu i przekupstwu nie ma końca. Kaczyński i jego doradcy są zdolni zadłużyć kraj na dowolne kwoty, wpędzić nas w kryzys podobny do tego greckiego, zniszczyć walutę i Bóg wie, jakie jeszcze szkody poczynić w polskiej gospodarce, byleby tylko zdegradować Polaka do poziomu pazernego, przekupnego moralnego karła, który za gotówkę oddaje głos na reżim.
A jako że nikt nie chce uchodzić we własnych oczach za wulgarnego egoistę, obojętnego na interes publiczny i narodowy, przekupiony wyborca do swojego zepsucia moralnego będzie usiłował dorobić uzasadnienie, czyli udawać, że podoba mu się sposób, w jaki sprawowana jest w Polsce władza i co Kaczyński wraz ze swoimi ludźmi wyprawia z Polską. W ten sposób korupcja polityczna idzie w parze z obłudą, a cały ten mechanizm ordynarnego frymarczenia pod pozorami narodowo-katolickiego zaangażowania ideowego (pozory wstrętniejsze tu od prawdy, ale mniejsza o to tym razem), smarowany jest przez bezwstydną propagandę pisowskich mediów, na czele z TVP.
Wszystko tu opiera się na przekupstwie i wasalizacji – funkcjonariuszy publicznych, przedsiębiorców i zwykłych obywateli. Każdy ma coś dostać i każdy ma zapłacić haracz – jak ma dużo, to musi wpłacić na komitet wyborczy PiS, a jak ma mało – ma zagłosować na reżim. Jak wszystko, co moralnie niskie, sposób, w jaki funkcjonuje ten system, jest prymitywnie prosty, tak jak proste są odruchy jego klienteli: chciwość, pogarda, lęk, pycha i tak w kółko. Straszyć, grozić, brać pod włos, schlebiać, przekupywać.
I tak w koło Macieju. Jak długo się da – aż się skończą pieniądze i wszystko runie, jak zmurszała chałupa. No ale wtedy będą już stały pomniki Wodza i nikt nie śmie ich ruszyć. Taki jest plan.
Najnowszym elementem tej odrażającej strategii moralnego korumpowania społeczeństwa jest hurtowy zakup głosów młodzieży w zamian za zniesienie podatków PIT dla osób do lat 26, mieszczących się w pierwszej grupie podatkowej. Nie będą płacić podatków, więc być może będą nieco więcej zarabiać i chętniej się zatrudniać. A może pracodawcy będą im mniej płacić?
Wszystko jedno – z całą pewnością młodzieży się ten podarunek spodoba i niejedna młoda kobieta i młody mężczyzna zagłosuje na PiS w obawie, że opozycja mogłaby prezent odebrać. A opozycji nie pozostaje nic innego, jak siedzieć cicho na tej przerażającej licytacji, w której licytuje tylko jeden gracz – płacąc, rzecz jasna, wekslami wystawionymi przez pazerne i krótkowzroczne społeczeństwo. Bo z całą pewnością znaczna większość wyborców PiS nie wie, skąd biorą się pieniądze w rękach rządu i kto będzie musiał za kolejne „transfery” (jak to się dziś nazywa bakszysz wyborczy) zapłacić. I tak oto klasa polityczna patrzy na tę krzyczącą niesprawiedliwość i boi się pisnąć, żeby tylko nie potwierdzić obaw, że jak dojdzie do władzy, to pieniądze odbierze.
Powiedzmy jasno: zwolnienie młodzieży z PIT jest niemoralne, bezprawne i niekonstytucyjne. Ani etycznie, ani prawnie nie da się uzasadnić uprzywilejowania tej akurat grupy społecznej. Nierówne traktowanie w demokratycznym państwie prawa możliwe jest wyłącznie w stosunku do grup słabych, wrażliwych, pokrzywdzonych przez los, mających specjalne potrzeby. Mogą to być osoby starsze, chorzy, matki samotnie wychowując dzieci. W szczególnych przypadkach społeczeństwo godzi się na pewne przywileje dla osób szczególnie zasłużonych, np. dla inwalidów wojennych czy dawców organów.
Jednakże przywileje fiskalne dla młodych, zdrowych ludzi urągają wszelkiemu poczuciu sprawiedliwości, nie mówiąc już o zakazie dyskryminowania kogokolwiek z powodu wieku i zasadach równego traktowania wszystkich obywateli. Jednolitość zasad opodatkowania, podobnie jak proste zasady udziału w wyborach (jeden obywatel – jeden głos), jest wręcz symbolem sprawiedliwości i demokratyzmu prawa. W Polsce wyłomem jest specjalne opodatkowanie działalności rolniczej oraz religijnej; to relikt pradawnych przywilejów klasowych w zmodyfikowanej (poniekąd odwróconej) postaci.
Tak więc tytułem bezmyślnego anachronizmu rolnik i ksiądz nie płacą prawie nic. Teraz od podatku mają się wymigać młodzi. A co ja poradzę, że nie jestem młody? Czym zawiniłem? A czym to młody zasłużył sobie na przywilej albo w czym to jest taki biedny i upośledzony, że ma zostać z podatku zwolniony? Nie ma na te pytania odpowiedzi.
Bo też nie o żadną sprawiedliwość tu chodzi ani nawet o żadną socjotechnikę, lecz o proste przekupstwo. I dobrze, bo gdyby manipulacja polityczna łamiąca konstytucyjną równość wszystkich obywateli legitymizowana była jakąś inżynierią społeczną, to chyba byłoby jeszcze gorzej. Mam nadzieję, że sami pisowcy nie biorą na serio argumentów, że dzięki zniesieniu PIT dla młodych więcej spośród nich będzie pracować i zdecyduje się na dzieci. Nie wiem, czy ci ludzie w ogóle zdają sobie sprawę, czym pachnie tzw. biopolityka, czyli wszelkie manipulacje regulacyjne ingerujące w ludzką rozrodczość… A właściwie to wiem: nie mają o tym pojęcia. Ale to nie miejsce, by grozę takiego myślenie (niemyślenia) im tłumaczyć. Innym razem.
Pisowskie przekupstwo jest bezwstydne i bezprecedensowe. A dla opozycji paraliżujące. Nie wygramy wojny o Polskę, jeśli będziemy bać się demona pazerności i tańczyć, jak nam PiS i Kaczyński zagrają. Trzeba mówić głośno o tym, że programy socjalne będą musiały zostać zrewidowane i naprawione. Nie stać nas na płacenie 1000 zł miesięcznie bogatym za to, że mają dwoje dzieci. Nie tylko nas nie stać – to urąga poczuciu przyzwoitości i zdrowemu rozsądkowi. Ale zawsze znajdą się usłużni ideolodzy, gotowi tłumaczyć, że to jest „uprawnienie obywatelskie”, niepowiązane z dochodami. Tak właśnie działa ideologia – ważne, aby wypowiedzieć zaklęcie, przenosząc się do „wyższego porządku”, a już dowolne głupstwo i niesprawiedliwość zostają uświęcone.
PiS swoim wulgarnym rozdawnictwem niszczy Polskę. Te pieniądze potrzebne są na modernizację energetyki, naukę, edukację i lecznictwo – podnoszenie podatków i zadłużanie państwa celem wypłacania gotówki potencjalnym wyborcom PiS oznacza zatrzymanie rozwoju ekonomicznego, degradację finansów państwa, a przede wszystkim demoralizację społeczeństwa.
Stając się zakładnikami Kaczyńskiego, ludzie zostają zakładnikami własnych nieczystych sumień. A mając nieczyste sumienia, idą w zaparte, zatrzaskują okiennice, udają, że nie widzą, co się w kraju dzieje. Moja chata z kraja, mówi przekupiony Polak. Jeden, drugi, milionowy. I w ten sposób każdy staje się osobny, a społeczeństwo staje się zbiorem atomów, które łączy już tylko zależność od władzy i posłuszeństwo.
To gorzej niż w PRL! Bo wtedy ludzie jeszcze w coś wierzyli (wbrew temu, co wygadują młodzi publicyści), podczas gdy dziś powodem do chluby jest nie wiedzieć nic, nie wierzyć w nic, być zachwyconym sobą i zajmować się wyłącznie własnym dochodem i konsumpcją. W połączeniu z dewocją i nacjonalizmem daje to mieszankę upiorną, istne moralne szambo. Jak je nazwać? Konsumeronacjonalizm? A może kaczyzm po prostu?