Kaczyński nie jest wieczny!
Kampania idzie jak krew z nosa. Wszyscy już wiedzą, że PiS ma ponad 40 proc., a KO walczy o przekroczenie „psychologicznej bariery” 30 proc. Lewica walczy o 10 proc., choć po cichu marzy nawet o 12-13 (czego jej życzę). PSL walczy z progiem, a Kaczyński martwi się co najwyżej, aby coś, co się nazywa Konfederacja, nie przekroczyło progu, bo na upadek PSL pewnie nie liczy.
Wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do klęski opozycji i powoli przygotowują sobie zapasy na zimę oraz inne tam mebelki i dywaniki na kolejne cztery lata w narodowo-katolickiej czerni. Przyzwyczajają się tak samo jak do tego, że prezes RP chce 50 tys. dla księdza, inny ksiądz dostaje ćwierć miliarda (bo też chce), prezes banku centralnego ma fajne asystentki, sędziowie zajmują się hejtem w ramach obowiązków służbowych, a prezes NIK jest na telefon dla gangstera, któremu za pół ceny wynajmuje kamienicę na wieczorki zapoznawcze pracownic seksualnych i ich niewątpliwie sympatycznych klientów. Szafa gra, business as usual.
No, w to właśnie graj Kaczyńskiemu! To jego szafa gra! Skoro nikt nie wierzy w upadek reżimu PiS, nic takiego nie może się stać. Demobilizacja i abnegacja polityków zaraża wyborców, którym też się nie zechce. Budyniowe uśmiechy, grzeczne grzeczności kampanijne, niemrawa licytacja na to, kto da więcej kasy, nudy na pudy.
Będą nici z frekwencji 65-70 proc., bo większość nie dała się przekonać, że te wybory są historyczne. Owszem, zostanie w domu trochę wyborców PiS i trochę wyborców opozycji, a zwłaszcza KO (dzięki czemu zyska Lewica, a PSL i być może to coś się przeciśnie, bo sztywne elektoraty będą większym odsetkiem całości), ale ogólny bilans się od tego kampanijnego przysypiania nie zmieni.
Jest źle, bo nie usłyszeliśmy, co będzie, gdy PiS odda władzę, a w każdym razie nie usłyszano o tym w małych miastach i na wsiach, gdzie jak zawsze wiszą na płotach wielkie płachty z kandydatami PiS i PSL, a reszta to jak cię mogę (kto by tam zresztą miał odwagę wywiesić takie wszeteczeństwo!).
W TVP leci kabarecik „jak to za PRL bywało”, a ci, co mają głosować na PiS, ledwie słyszeli o jakimś TVN24, podobnie jak o jakiejś tam konstytucji i że coś tam ktoś tam niby z jakiegoś tam NIK niby jakąś kamienicę na wszeteczeństwa wynajął. A kogo to „u nas na wsi” obchodzi? Ważne, że nasi dają nam plusy, przed zarazą pedofilską bronią i islamistów nie wpuszczą. Co tu się w ogóle zastanawiać?
Mała, malutka szansa na to, że Kaczyński i PiS nie utrzymają pełni władzy, jest już tylko w tym, że na ostatniej prostej opozycja zrobi coś zaskakującego, co wzbudzi autentyczny podziw liberalnej opinii publicznej i tchnie w nią nadzieję. Bo właśnie nasz fatalizm i rezygnacja jest gwarancją utrzymania władzy dla reżimu. A gdyby jeszcze PiS się potknął i zarył nosem w błoto na tydzień przed wyborami, to już w ogóle mogłoby być nie najgorzej. Mało to jednak prawdopodobne. Prędzej już wyskoczą z nożem w typie „dziadka z Wermachtu”.
Nominacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na liderkę opozycji jest fajna, ale to żadna petarda. Pani marszałek jest zbyt łagodna, by wystąpić w roli lwicy pożerającej Kaczyńskiego żywcem. To dama kier, a nie żaden as dzwonkowy. Schetyna też się do tego nie nadaje – mimo licznych zębów. Elity robią, co mogą, filmiki kręcą, ale niewiele mogą. Jak to elity.
No to co byłoby tą przysłowiową petardą? Ano gdyby ramię w ramię stanęli na wielkim wiecu przywódcy KO i lewicy i razem opowiedzieli, jak będą sprzątać po PiS i jaką wspólnie zbudują Polskę. Schetyna, Kidawa-Błońska, Czarzasty, Zandberg, Biedroń, Nowacka, Kosiniak-Kamysz w jednym miejscu – z apelem o gremialne udanie się na wybory i podjęcie wspólnego wysiłku obalenia PiS i odwrócenia czarnej karty historii.
Skoro nie udało się stworzyć formalnej koalicji, to przynajmniej pokażcie się na zdjęciu, na wiecu, w telewizji! Niech te 15 mln ludzi, których chcecie prosić o głosy, zobaczy, że prosicie naprawdę i że naprawdę wierzycie, że państwo PiS jest do obalenia, jeśli będziecie działać ramię w ramię. Tylko tak można przekonać jeszcze niezdecydowanych. Trzeba im powiedzieć: głosujcie, jak wam serce podpowiada, byle na jedną z partii opozycji.
A jeśli sami w to nie wierzycie i zadowolicie się swoimi ciepłymi klubikami opozycyjnymi w Sejmie, to dostaniecie od społeczeństwa dokładnie to, czego sobie życzycie. A więc, panie polityczki i panowie politycy, nie zdradźcie nas i nie zawiedźcie – a wtedy my, wyborcy, nie zawiedziemy was! Kaczyński nie jest wieczny, ale będzie rządził dopóty, dopóki szanowne państwo opozycja nie zechcą zechcieć.
Niestety, na razie wcale nie wygląda na to, żeby specjalnie chciało. A tymczasem druga kadencja PiS to już nie będą przelewki. W menu są procesy polityczne, wywalanie z roboty, nieznani sprawcy, gangsterka w państwie, podkute buty, pochodnie i krzyże.
Kto nie wie, o czym mowa, niech się wybierze do Budapesztu. No więc jeśli nie chcecie drugiego Budapesztu, to powiedzcie to tym kilku milionom ludzi, którzy jeszcze się wahają, co mają zrobić 13 października. Tylko cysterny nadziei na koniec kampanii mogą nas uratować!