Jędraszewski musi odejść! Krakowie, zrzuć hańbę!

List otwarty do Rady Miasta Krakowa

Przez litość dla ofiar „obrońców białej rasy” oraz dla dzieci zgwałconych przez pedofilów apeluję do sumień radnych Krakowa o usunięcie abp. Marka Jędraszewskiego z nienależnej mu funkcji!

W środę 6.11.2019 r. Rada Miasta Krakowa na wniosek swego przewodniczącego Dominika Jaśkowca rozpatrzy wniosek o zmianę zasad przyznawania Medalu Cracoviae Merenti (Zasłużony dla Krakowa), a tym samym o usunięcie z kapituły abp. Marka Jędraszewskiego, zasiadającego w niej wraz z rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz prezydentem miasta jako metropolita krakowski. Mam nadzieję, że będzie to tylko formalność, bo któż mógłby chcieć obradować nad kandydaturami do medalu w towarzystwie Marka Jędraszewskiego, a tym bardziej przyjąć taki medal z tak niegodnej ręki?

Jednak znając swoje miasto, zdaję sobie sprawę, że istnieje ryzyko, iż partyjno-klerykalna koteryjność raz jeszcze zwycięży z moralnością publiczną i solidarnością z pokrzywdzonymi. Dlatego czuję się w obowiązku przypomnieć słowa Marka Jędraszewskiego i jego postawę, aby przemówić do sumień i rozsądku tych radnych, którzy chcieliby ewentualnie dać posłuch kłamliwym argumentom, jakoby w sprawie tej były jakieś niejednoznaczności oraz dopuszczalne różnice opinii.

Nie, nie ma takich moralnie dopuszczalnych różnic opinii. Sprawa obecności abp. Jędraszewskiego w tak szacownym gronie i współdecydowania przez niego o przyznawaniu tak prestiżowej nagrody, jaką jest medal Cracoviae Merenti, nie jest w żaden sposób kontrowersyjna, lecz przeciwnie – całkiem oczywista.

Arcybiskup nie tylko nie przydaje zaszczytu medalowi i nie tylko nie zasługuje na honor i wyróżnienie, jakim jest zasiadanie w kapitule, lecz swą obecnością w tym gronie całkowicie niweczy wartość medalu Cracoviae Merenti i przynosi wstyd władzom Krakowa, które nie bacząc na to, kim jest Marek Jędraszewski, pozwalają na sprawowanie przez niego tej funkcji „z urzędu”.

Otóż formuła regulaminowa, wskazująca na biskupa metropolitę jako członka kapituły, w żaden sposób nie może stać wyżej niż elementarne względy moralne. Dopóki Jędraszewski zasiada w kapitule medalu, dopóty medal i Kraków pozostają w etycznym stanie kompromitacji. Regulamin medalu zawsze można zmienić. I trzeba.

Działalność abp. Jędraszewskiego jest dobrze znana, więc ograniczę się jedynie do przypomnienia najbardziej spektakularnych i najbardziej kompromitujących go czynów. Wszyscy pamiętamy, jak aktywnie bronił przestępcy seksualnego Juliusza Peatza (opis i dokumenty w tej sprawie dostępne tutaj), zarzucając tym samym jego ofiarom, dającym tak liczne świadectwa swoich krzywd, najpodlejsze oszczerstwo, jakie można sobie wyobrazić.

Wszyscy wiemy, jak świetnie udokumentowane są (dzięki pracy społeczników i dziennikarzy) niezliczone przypadki ukrywania przez biskupów sprawców przestępstw pedofilskich i wszyscy wiemy, że niezgłaszanie tych przestępstw organom śledczym samo jest przestępstwem. Ale być może ktoś z radnych nie wie (choć w to wątpię), że na sporządzonej przez fundację Nie lękajcie się liście biskupów, którzy dopuszczali się ukrywania pedofilii księży i przenoszenia przestępców w sutannach w inne miejsce (tutaj) zamiast zadenuncjowania ich władzom śledczym, znajduje się również Marek Jędraszewski?

Jeśli nie wiedzą, to teraz już wiedzą. Czy nie wystarczy to do podjęcia decyzji o usunięciu Jędraszewskiego z kapituły? Może nie wystarczy – nie wszyscy wszak są tak wrażliwi na krzywdę ofiar pedofilii. Nie sądzę, żeby do tych osób przemówiły wobec tego znane i liczne przypadki mowy nienawiści abp. Jędraszewskiego skierowane przeciwko ludziom walczącym o godność i równe prawa dla osób LGBT.

Przypomnę za to przerażającą w swej jednoznaczności wypowiedź z 2013 r., kiedy Marek Jędraszewski jako biskup łódzki na spotkaniu z młodzieżą w Pabianicach powiedział tak: „Mogę sobie łatwo wyobrazić, że za jakiś czas, mam nadzieję, że sam tego nie dożyję, że w 2050 r. nieliczni biali będą pokazywani innym rasom ludzkim – tu, na terenie Europy – tak jak Indianie są pokazywani w Stanach Zjednoczonych w rezerwatach. Byli sobie kiedyś tacy ludzie, którzy tu zamieszkiwali, ale przestali istnieć na własne życzenie, ponieważ nie potrafili uznać tego, kim są od strony biologicznej”.

Oto biali ludzie zapomnieli o wartości swojego biologicznego dziedzictwa, popadli w „ideologię gender” i ulegli zagładzie, zdominowani przez ludzi innych ras. Czy jest tu miejsce na jakąś inną interpretację? Czy ktoś z Pań i Panów Radnych Krakowa odważyłby się sugerować, że Jędraszewskiemu nie chodziło o wartość białej rasy i konieczność jej obrony przez supremacją innych ras? Nie sądzę.

Ta wypowiedź jest jednoznaczna w swym rasistowskim wyrazie. Nasza białość jest wartością, którą trzeba obronić przed niebiałością, gdyż w przeciwnym razie grozi nam zagłada – uwięzienie w rezerwatach przez niebiałych. Logika jest nieubłagana. I tak samo nieubłagane powinny być następstwa tej wypowiedzi, godnej Hitlera i Goebbelsa.

Jak można wyobrazić sobie, żeby jakikolwiek człowiek honoru współpracował z Jędraszewskim bądź przyjmował medale przez niego nadane? Czy ktoś z Pań lub Panów Radnych przyjąłby taki medal od obrońcy naszych białych istnień?

Słysząc przed sześciu laty te straszne słowa hierarchy, miałem przed oczami najczarniejsze karty historii Kościoła rzymskokatolickiego w XX w. – głęboką i wielostronną współpracę papiestwa z nazistami (i to mimo mordowania księży przez hitlerowców w Polsce), tłum „heilujących” biskupów niemieckich, wspólną z Hitlerem napaść ks. Tiso i wojsk słowackich na Polskę, watykańską akcję przerzucania za pośrednictwem Czerwonego Krzyża do Ameryki Południowej setek zbrodniarzy nazistowskich, w tym morderców Polaków, jak dr Mengele.

Trudno uwierzyć, że te najbardziej niesamowite i wręcz niewymowne winy Kościoła pośród grobowego milczenia wokół nich w naszym kraju jednak znajdują oddźwięk – nie w słowach potępienia zbrodni, lecz w ohydnym rasistowskim ekscesie biskupa katolickiego.

Jestem przekonany, że w dawniejszych czasach, gdy zapadały decyzje, aby do szacownych i prestiżowych gremiów włączać katolickich hierarchów, osoby, które o tym decydowały, nie dysponowały wiedzą na temat działalności tej organizacji. Działały w dobrej wierze, np. w przekonaniu, że w latach PRL Kościół wspierał opozycję.

Mogły wtedy nie zdawać sobie sprawy, że obok setek księży współpracujących z KOR i innymi organizacjami opozycyjnymi były tysiące księży współpracujących z SB. Jednak dziś sytuacja jest inna. Wiemy o działalności Kościoła nieporównanie więcej niż nawet przed 20 laty i doprawdy nikt nie może dziś zasłaniać się niewiedzą ani odmawiać wiarygodności raportom rządowym z wielu krajów, ujawnionym dokumentom kościelnym, śledztwom dziennikarskim i procesom sądowym z całego świata.

Informacje te są dostępne na wyciągniecie ręki – w internecie. Każda z Pań Radnych i Panów Radnych może dziś w niedługim czasie przekonać się o porażającej skali pedofilii wśród księży katolickich na całym świecie, wielokrotnie przewyższającej ogólnospołeczną skalę tego zjawiska; może też zapoznać się z koronkowym systemem ukrywania przestępstw seksualnych przez instytucje kościelne; może przeczytać i posłuchać o trwałej i rozległej współpracy Watykanu z mafią, kościelnych bankach i innych instytucjach parających się praniem brudnych pieniędzy; może też zapoznać się ze skalą i niebywałą bezczelnością przestępczej działalności wokół tzw. komisji majątkowej, jak również z wieloma innymi strukturalnymi patologiami w działalności Kościoła.

Trzeba tylko chcieć i nie zamykać oczu na zło pod kłamliwym pretekstem rzekomej niewiarygodności tych wszystkich dokumentów i badań. Skończyły się czasy, gdy wobec powodzi faktów i dowodów można stanąć jako „obrońca wiary” i zatrzymać ją oszczerstwem czy szyderstwem. Ta powódź dawno już zalała Kościół i zatopiła rycerzy wiary mających do powiedzenia tyle tylko, że oskarżanie Kościoła to „atak” i „sianie zgorszenia”.

Panie Radne i Panowie Radni, Wysoka Rado! Nie kompromitujcie się – ta sprawa jest już przegrana. Raz na zawsze. Pokażcie odwagę cywilną i szacunek dla ofiar ludzi Kościoła – odwołajcie Jędraszewskiego! Niech ten, który popadł w niełaskę nawet Watykanu, nie cieszy się Waszą czcią i uniżeniem.