Andrzej Duda – siwaczek z TikToka

Właśnie umarł jeden z największych Polaków naszych czasów. Może jakaś żałoba? W końcu nie mamy pięciu Pendereckich na wymianę? Eee tam. Andrzej Duda ma ważniejsze przesłanie.

Ten człowiek nie przestaje zdumiewać. Jego infantylizm, pobudliwość i generalna nieadekwatność poziomu umysłowego i stopnia rozwoju do pełnionej funkcji od pięciu lat ośmiesza urząd i całe państwo, jednocześnie upokarzając kulturalną część społeczeństwa.

Andrzej Duda przeszedł samego siebie – oto założył konto na chińskiej aplikacji dla dzieci TikTok, aby zamieścić filmik zachęcający dzieci do uprawiania e-sportu za pośrednictwem oferty e-sportowej Ministerstwa Cyfryzacji. Dlaczego, pytam, dlaczego ten człowiek obarcza zestresowane, zmęczone sytuacją dzieci dodatkowym lękiem i uczuciem zażenowania? Kto mu na to pozwolił? Czy wokół niego są ludzie tego samego pokroju?

Czy nie ma tam nikogo, kto mógłby wskazać granice wstydu? Jakiejś pani sekretarki mającej doświadczenie życiowe? Widocznie nie ma. I o to właśnie Kaczyńskiemu chodziło. Na urzędzie prezydenta RP ma zasiadać osobisty przyjaciel prezydenta Chin i Ruchadła Leśnego. Namaszczony świętym łojem. Czym bardziej groteskowy, tym lepiej. Bo państwo to bawidełko prezesa, jego pluszowa kaczuszka, która ma go pocieszyć ze wszystkich niespełnień i kwakać mu co noc do uszka: jeszcze im pokażesz, jeszcze im pokażesz!

Kompletna degrengolada systemu ochrony zdrowia w przededniu spodziewanego wybuchu epidemii oraz brak kontaktu rządzących z rzeczywistością zapowiadają tragedię. Czeka nas niebotyczne wyzwanie stawienia czoła epidemii własnymi siłami społeczeństwa, ze sparaliżowanymi instytucjami państwa, ukradzionymi przez sitwę i niezdolnymi do działania. Musimy liczyć na to, że nauczą się one działać mimo swego przerażającego partyjniackiego kierownictwa. Albo że to kierownictwo abdykuje i pozwoli działać osobom kompetentnym. Zobaczymy.

Gdyby Duda miał odrobinę oleju w głowie, mógłby bez najmniejszego trudu naprawić dziś swój wizerunek. Jako prezydent prawie nic nie może i prawie za nic nie odpowiada. Wystarczy, żeby był miły. Mógłby powiedzieć coś krzepiącego, pokazać, że zależy mu na pełnej współpracy z opozycją, zaprosić mądrych ludzi na Radę Bezpieczeństwa Narodowego, ogłosić to, co i tak wszyscy wiedzą, że w czasie epidemii nie można organizować wyborów. I tyle.

Wziąłby pod włos wszystkich krytyków. Nikt by się go już nie czepiał. Czysty zysk. A do dzieci, owsem, mógłby również coś powiedzieć. Czemu nie? Dzieci są dziś bardzo biedne. Nie mogą się spotykać, bawić, grać w piłkę. Muszą siedzieć, nierzadko w ciasnocie, z rodzicami i rodzeństwem, a komputer kojarzy im się zadaniami domowymi, których jest za dużo. Dzieci są teraz nieszczęśliwe. I z pewnością nie potrzebują więcej e-sportu i w ogóle siedzenia w sieci. Potrzebują, żeby ktoś im powiedział, że wszystko dobrze się kończy i że dorośli o nich myślą.

Duda mógł po prostu dodać dzieciom otuchy, podziękować im za wspieranie rodziców i uspokoić, że politycy robią wszystko, by ochronić ich rodziny przed chorobą i utratą pracy. Tymczasem potraktował dzieci jak… małych dudusiów. Tymczasem dzieci są mądrzejsze od Pana Prezydenta, a za to bardzo by chciały, żeby w trudnych dniach dorośli byli naprawdę dorośli. I nawet tego Duda nie potrafi, choć powoli zbliża się do pięćdziesiątki.

Gdy poznałem kiedyś Andrzeja Dudę (a miał wtedy 42 lata), rzuciła mi się w oczy niespójność jego wyglądu ze sposobem bycia. Przedwcześnie posiwiały mężczyzna zachowujący się sztucznie i niedojrzale, z niemądrym uśmieszkiem na twarzy i niby-dowcipną gadką-szmatką na ustach. A to ci „siwaczek”, pomyślałem sobie. I tak sobie myślę do dziś. A to ci siwaczek z TikToka!