Latkowski żeruje na zmarłej dziennikarce Bożenie Aksamit

Ten wpis tłumaczy, że i dlaczego pan Sylwester Latkowski i jego mocodawcy dopuścili się zawłaszczenia dorobku twórczego zmarłej w 2019 r. wybitnej dziennikarki „Gazety Wyborczej” Bożeny Aksamit, co stanowi przykład budzącego najgłębszą moralną odrazę dziennikarskiego hienizmu.

Oprócz Bożeny pokrzywdzonymi są dziennikarze Piotr Głuchowski i Tomasz Patora oraz ich pracodawcy: Agora i TVN. W imię pamięci o naszej przyjaciółce, jej wybitnych dokonaniach zawodowych oraz honoru polskiego dziennikarstwa apeluję do szefów wspomnianych redakcji o wytoczenie procesu panu Latkowskiemu oraz TVP z tytułu naruszenia dóbr osobistych poprzez dokonanie plagiatu, czyli przywłaszczenia własności intelektualnej i dorobku wymienionych osób.

Film Sylwestra Latkowskiego „Nic się nie stało”, opowiadający o gangu stręczycieli małoletnich dziewczynek prowadzącym w centrum Sopotu swoją działalność pod przykrywką lokalu i instytucji kultury o nazwie Zatoka Sztuki (popularnie: „Zatoka Świń”), Telewizja Polska wyemitowała niemal bezpośrednio po premierze „Zabawy w chowanego” braci Sekielskich – filmu dezawuującego system osłaniania księży pedofilów przez wysokie instancje Kościoła.

Cel produkcji Latkowskiego oraz emisji filmu jest jasny – przekierowanie uwagi opinii publicznej z Kościoła na bywalców osławionego lokalu, zdefiniowanych jako „środowisko celebrytów”, które rzekomo przeżarte jest pedofilią w nie mniejszym stopniu niż kler katolicki.

Pod względem swego zasadniczego zamiaru film oraz okoliczności jego emisji stanowią odrażającą manipulację, wpisującą się w praktykę umniejszania i relatywizowania zjawiska systemowej i masowej pedofilii w Kościele rzymskokatolickim. Praktyka ta zasługuje na nazwę kłamstwa pedofilskiego. Brzmi ono tak: pedofilia występuje w wielu środowiskach i jest czymś niesprawiedliwym skupianie się w szczególny sposób na Kościele, gdzie wcale nie dochodzi do niej częściej niż gdzie indziej.

Chcę powiedzieć bardzo jasno: kto szerzy to kłamstwo, ten przyczynia się do procederu osłaniania pedofilii w Kościele. Nie istnieją żadne dowody ani poszlaki, aby jakiekolwiek środowisko zawodowe lub organizacyjne było w podobnym co Kościół rzymskokatolicki stopniu zdeprawowane przez pedofilię oraz tworzyło instytucjonalno-prawny system zapewniający bezkarność sprawcom. W każdym kraju, gdzie w sposób profesjonalny, pod patronatem władz publicznych, badano problem pedofilii w Kościele, okazywało się, że rozmiary tego procederu są masowe i nieporównywalne z niczym, co znane byłoby już wcześniej.

Najniższe znane odsetki pedofilów w całej populacji księży w danym kraju lub regionie podlegającym badaniu wynosiły 4 proc. Najczęściej liczba sprawców to ok. 5 proc. populacji księży na danym terenie, czyli wielokrotnie więcej, niż wynosi odsetek pedofilów w całkowitej populacji męskiej. O szczegółach można przeczytać m.in. w łatwo dostępnych wypowiedziach zajmującego się tym problemem ks. prof. Andrzeja Kobylińskiego.

Aby utwierdzić (z całą premedytacją) kłamstwo pedofilskie, autorzy i wydawcy „Nic się nie stało” posunęli się do wstrętnej i niosącej ze sobą fizyczne zagrożenie dla ofiar insynuacji, polegającej na zrównaniu znanych osób („celebrytów”), odwiedzających niegdyś Zatokę Sztuki, występujących na organizowanych tam imprezach w roli artystów bądź broniących (naiwnie) tej instytucji przed stawianymi jej zarzutami, z klientami operującego na piętrze lokalu domu publicznego, w którym krzywdzono dziewczynki.

Nie ma słów, które mogą dość zelżywie nazwać kogoś, kto rzuca na drugą osobę fałszywe oskarżenie w śmiertelnie poważnej sprawie. Stare żydowskie powiedzenie, na które lubią powoływać się osoby z kręgów, do których pan Latkowski – jak sądzę – należy, warte jest tu chyba przypomnienia: nie będziesz składał fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu… Panowie Wojewódzki, Szyc i Majdan nie są pedofilami w odróżnieniu od licznych polskich księży katolickich, których zbrodnie w sposób wiarygodny udokumentowano, a którzy dzięki gorliwości swoich przełożonych na zawsze uniknęli odpowiedzialności karnej.

Nie ma żadnych dowodów na niemoralne zachowanie znanych osób bywających w Zatoce Sztuki, jakkolwiek można mieć nadzieję, że niebezpieczni osobnicy, którzy dokonywali aktów pedofilskich w tym lokalu, zostaną wreszcie namierzeni i ujawnieni. W pewnym sensie będzie to zasługa oszczerczej kampanii twórców „Nic się nie stało”. Cóż, nie ma takiego diabła, który by niechcący nie sprawił jakiegoś dobrego uczynku.

Treść dokumentu Latkowskiego powiela – bez podania źródeł! – ustalenia dziennikarzy Bożeny Aksamit i Piotra Głuchowskiego zawartych w wydanej przez nich w Agorze w 2015 r. książce „Zatoka Świń”, w serii artykułów publikowanych w „Gazecie Wyborczej” i w „Dużym Formacie” oraz w programie TVN „Uwaga” Tomasza Patory. Wyjątkiem jest rozmowa z oficerem Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku, której nagranie stanowi własny wkład Latkowskiego i jego współpracowników do śledztwa dziennikarskiego. Reszta została najbezczelniej zerżnięta z pac kolegów.

Nadużycie, którego dopuścił się Latkowski wobec moich przyjaciół, jest szczególnie przewrotne i podłe z dwóch powodów, sprawiających, że ordynarny plagiat i manipulacja staje się szyderczym i obscenicznym wygibasem nad grobem Bożeny Aksamit, osoby, której Latkowski nie mógłby czyścić butów, gdyż na to nie zasłużył.

Pierwszy powód jest oczywisty: Bożena nie żyje i nie może się bronić przed złodziejstwem kolegi po fachu. Drugim powodem jest jawna kpina z misji zawodowej Bożeny, która poświęciła kilka lat życia na tropienie pedofilów w sutannach, m.in. doprowadzając do zdezawuowania ks. Henryka Jankowskiego – przerażającego zwyrodnialca, agenta SB i złodzieja, zwanego niegdyś kapelanem „Solidarności”. Wykorzystanie śledztwa Bożeny, śledztwa nie tylko pracochłonnego, lecz w wielu momentach niosącego zagrożenie dla zdrowia i życia dziennikarki, w celu załgania skrajnej i bezprecedensowej patologii kryminalnej tzw. Kościoła – jest przejawem podłości i przewrotności, któremu potoczność daje bardziej odpowiednie imię skurwysyństwa.

Pan Latkowski nie posiada zdolności honorowej, lecz reprezentuje instytucje, które za nim stoją. Dlatego ofiary podłego ataku, jakiego dopuścił się Latkowski, to znaczy ofiary pomówień oraz ofiary plagiatu, nie powinny ograniczać się do bezsilnych oświadczeń, lecz wystąpić na drogę sądową. Dopóki jeszcze są w Polsce sędziowie, a nie tylko nominaci partii.