Trzaskowski może wygrać – ducha nie gaśmy!
Wynik pierwszej tury wyborów jest dla Kaczyńskiego niesatysfakcjonujący. Różnica 11 proc. głosów między człowiekiem Kaczyńskiego a Rafałem Trzaskowskim to po pięciu latach zapamiętałego niszczenia demokracji i praworządności oraz bezwstydnej agitki w mediach rządowych ogromny sukces społeczeństwa obywatelskiego. Widać, że podnosi się rebelia przeciwko reżimowi PiS, a wynik pierwszej tury przyda jej nowej energii. Uwierzyliśmy, że pokonanie Kaczyńskiego jest możliwe, a w polityce bardzo często chcieć to móc!
Frekwencja była tak wysoka, że prawie wszystkie karty są już na stole. Nie przybędzie już wielu nowych wyborców. Walka toczyć się będzie głównie o te same głosy oraz zdemobilizowanie elektoratu przeciwnika. Trzaskowski musi być miły i sympatyczny, żeby kilka procent naturalnych zwolenników Dudy machnęło ręką i zrezygnowało z udziału w drugiej turze. A Duda musi kręcić się jak fryga, żeby jednak się pofatygowali. To jeden front walki. Drugi to oczywiście podział schedy po innych kandydatach.
Jeśli chodzi o elektorat Szymona Hołowni, to z pewnością w większości jest antypisowski i przypadnie Trzaskowskiemu. Ile to będzie? Część wielbicieli Hołowni zostanie w domu, ale liczmy, że 7 proc. wyborców przejdzie od Hołowni do Trzaskowskiego, a 3 proc. do Dudy. W przypadku Kosiniaka-Kamysza również większość należy przypisać Trzaskowskiemu, a w przypadku Biedronia – prawie całość.
Co do Bosaka, to większość jego wyborców tak samo nienawidzi obu konkurentów. Jeśli pójdą na drugą turę, to zapewne podzielą się mniej więcej po równo. Podsumowując: jeśli frekwencja będzie w drugiej turze podobna jak w pierwszej, Trzaskowskiemu dojdzie w wyniku przepływów elektoratu ok. 4 mln wyborców, a Dudzie ok. 2 mln. I to przy założeniu, że Rafał będzie mówił rzeczy w miarę sympatyczne i akceptowalne dla wszystkich (stara się to robić).
Jednakże te przepływy elektoratu nie wystarczą, aby przekroczyć 50 proc. Ani Trzaskowskiemu, ani Dudzie. Nie można też liczyć za bardzo na przechwycenie znacznej liczby wyborców Dudy. Są oni bowiem raczej nieprzemakalni i odporni na to wszystko, co inni ludzie uważają z kompromitujące dla prezydenta. Dlatego szansa Trzaskowskiego to przede wszystkim demobilizacja elektoratu Dudy i mobilizacja własnego. Jednakże Duda nadal jest faworytem tych wyborów. Ale właśnie wtedy, gdy przyjmiemy tę prawdę do wiadomości, będziemy w stanie zmobilizować się tak mądrze, że aż skutecznie.
Wciąż wierzę w zwycięstwo. Liczę na to, że przynajmniej częściowo maszyneria wyborcza lewicy i ludowców zostanie zaangażowana w kampanię Rafała Trzaskowskiego. Zgodna współpraca i zaangażowanie całej demokratycznej klasy politycznej jest warunkiem powodzenia tej wielkiej i szalenie trudnej akcji politycznej, jaką jest próba wytrącenia Kaczyńskiemu z rąk urzędu prezydenckiego. Co więcej, taka współpraca to jednocześnie zalążek przyszłej koalicji rządowej. Jeśli teraz politycy opozycji wykażą się dojrzałością i zdolnością do współpracy, obywatele to zapamiętają i wynagrodzą za trzy lata, podczas wyborów parlamentarnych – nawet jeśli za dwa tygodnie Rafał Trzaskowski jednak przegra.