Margot, nie spieprz tego!

Nie podoba mi się anarchistyczny styl Twoich wypowiedzi po wyjściu z aresztu, Margot. Te „fucki” i dziwne, dwuznaczne, lecz w każdym razie wulgarne słowa – to wszystko niepotrzebne. Rozumiem rebelianckie emocje, rozumiem nieufność do wszystkich instytucji i silne pragnienie manifestowania swojej wolności i suwerenności.

Również nie cierpię protekcjonalności, samozwańczych doradców, filisterskich mądrości i w ogóle wszelkiej „normalizacji”, która upupia wszelkie idee i wszystko ostatecznie czyni nieautentycznym, nudnym, a w końcu obmierzłym i zakłamanym.

Rozumiem, bo – nie boję się tego powiedzieć – też byłem młody. Co, a może to taka beznadziejna gadka „zgreda”, który zawsze wie wszystko lepiej? Otóż nie – skoro uwalniamy się od uprzedzeń i traktujemy się po partnersku, to nie ma ani „pedałów”, ani „zgredów”. Szanujemy się. A jak się szanujemy, to gramy ze sobą fair.

Tak wyszło, Margot, że stałaś się liderką i w Ciebie wpatrują się oczy milionów porządnych ludzi. Młodych i starszych. Homo, hetero itd. Ci ludzie są różni – jednym się Twój styl może podobać, inni nie rozumieją przekazu, jeszcze inni czują się w tym zagubieni. Sorry, ale to jest odpowiedzialność. Dziś nie możesz być gówniarą i zawieść tych ludzi. To już nie jest tylko Twoje życie, ale sprawa wszystkich. Od tego, jak się będziesz zachowywać, jak udźwigniesz rolę liderki, zależy to, czy będą bić LGBT, czy nie. Czy będziemy normalnym krajem, czy zoną faszystowskiego terroru w środku Europy. Dobra, nie tylko od Ciebie to zależy, ale od Ciebie bardziej niż ode mnie i milionów innych ludzi wspierających dziś prawa LGBT i tęczę.

Tak że nie świruj, nie obrażaj nikogo, tylko staraj się zachować jak dorosła osoba, która ma ważne zadanie do wykonania. Zamiast spuszczać media po brzytwie i kozakować, wyjdź i powiedz ludziom, że będziesz walczyć nadal, że ich nie opuścisz i że zwyciężymy. Tak zachowuje się liderka. Owszem, możesz mieć na to wyrąbane i nie chcieć być liderką, ale to byłoby naprawdę słabe. Jeśli zawiedziesz, jeśli będziesz zgrywać rozwydrzoną smarkulę (bo nie wierzę, żebyś nią była naprawdę), to nie tylko zmarnujesz to, co sama zrobiłaś, lecz zaszkodzisz sprawie. Ludzie uznają, że „tęczowi” to faktycznie świry i gówniarze. Na pewno tego chcesz? Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Jesteś wykształcona i nie takie rzeczy rozumiesz. Sprawa nie tyczy się Twojego „bycia sobą” ani wyboru czy być „grzeczną”, czy „niegrzeczną”. Sprawa dotyczy realnej możliwości wyjścia ze swojej bańki i komunikowania się z szerokimi kręgami społeczeństwa. To do nich trzeba docierać, a nie do swoich. Nie można ludzi zrażać do siebie, jeśli sprawa LGBT ma być wygrana. Trzeba ich do siebie i do praw LGBT przekonywać. A to wymaga odpowiedniego podejścia i wyczucia. Czy tego chcesz, czy nie, stałaś się polityczką, a polityka, jak każda dziedzina, ma swoje reguły.

Jeśli to wszystko jest bardzo trudne (a jest), to weź głęboki oddech, siądź z bliskimi sobie ludźmi, pogadaj i wydaj oświadczenie, które będzie miało ręce i nogi. Margot to nie jest już Twoje prywatne imię – to już symbol. Stałaś się postacią publiczną i masz obowiązki osoby publicznej. Owszem, możesz zniknąć ze sceny w ciągu paru dni. Wystarczy kilka głupich, niekulturalnych wypowiedzi i pozamiatane. Tylko po co? Czy nie lepiej zostać rzeczniczką praw LGBT? Osobą szanowaną, której głosu się słucha i której boi się władza?

Życie czasami nas przerasta i stawia przed wyzwaniami, którym nie potrafimy sami sprostać. Ale wtedy najlepiej oprzeć się na przyjaciołach i słuchać dobrych rad. Moje rady są żadne – są proste i oczywiste. Każdy mógłby je dać. Ale właśnie dlatego są wiarygodne. Zresztą nie potrzeba, żebyś mnie słuchała – wątpię, żebyś miała ochotę słuchać akurat mnie. OK, ale posłuchaj za to kogoś innego, kto ma doświadczenie życiowe i kogo szanujesz. Każdy ma jakieś swoje autorytety. W trudnych momentach trzeba się do nich zwrócić – od tego są. Margot, nie spieprz tego!