Jak przetrwać szkołę?

Nie martwcie się. Szkoły będą działać w realu – święty apostolski nie pozwoli, aby małe owieczki za długo pozostały bez „duszpasterskiej” opieki. Indoktrynacja religijna online to jednak nie to samo co osobiste pilnowanie, żeby maluchy nie masturbowały się i nie oddawały nieczystym myślom przez komunią świętą. Stawiam dolary przeciw orzechom, że kuratorzy i dyrektorzy szkół uczynią, co w ich mocy, żeby lekcje odbywały się na terenie szkoły – oczekiwania biskupów są jednoznaczne, nie mówiąc już o rodzicach. Nauczyciele też dostali w kość przez te zdalne lekcje, które niewiele uczą, za to zachęcają do ściągania i innych oszustw.

Lekcje będą. Co najwyżej szkoły mające gorsze warunki lokalowe będą prowadzić lekcje hybrydowe – część dzieci będzie w domu, przed komputerem, a w następnym tygodniu będzie zamiana i te, które chodziły do szkoły, pozostaną w domu. Można się też spodziewać rozdzielania dzieci w czasie przerw, nakazów noszenia maseczek w niektórych szczególnie zatłoczonych miejscach, jak szatnie.

Część zajęć pozalekcyjnych zostanie odwołana, a rozmaitych wspólnych wyjść i wyjazdów z uczniami będzie znacznie mniej. Tak to sobie jakoś wyobrażam. Szkoła będzie spokojniejsza, nudniejsza, trochę poważniejsza i przez jakiś czas odrobinę bardziej zdyscyplinowana. Przeciętnie biorąc, dzieci będą przebywały na jej terenie mniej, niż normalnie to bywało. Być może będzie tak tylko przez ten rok, lecz bardziej prawdopodobne, że pewne zmiany „covidowe” utrzymają się na dłużej, a może w ogóle szkoła nieco zmieni swój charakter i modus operandi. Oby tak właśnie się stało.

To, z czym mamy do czynienia obecnie, można śmiało określić jako stan upadku szkolnictwa. Do cna już ogłupiała i zideologizowana, pozbawiona resztek autonomii i godności szkoła utraciła w procesie fałszywej modernizacji wszelki autorytet i zdolność dyscyplinowania uczniów. W konsekwencji mało kto czegokolwiek sensownego się uczy, a za to wielu uczy się rozmaitych bredni i łgarstw, psujących umysły i demoralizujących młodych na progu życia. Zastraszeni i niedouczeni nauczyciele mają przeciw sobie dyrektorów, kuratoria, partię, a przede wszystkim rodziców, gremialnie domagających się afirmacji dla swoich dzieci, niezależnie od tego, co umieją, jak się zachowują i jak bardzo oszukują.

Oszukują – ściągają z internetu, podstawiają zadania zrobione nie przez siebie, lecz przez rodziców, kłamią na temat swoich absencji itd. Kłamstwo jest dokładnie tym, czego polska szkoła uczy najlepiej. Kłamstwo i obłuda. Nic nie jest takie, jak być powinno, nic nie jest na serio, a za to wszystko jest udane, wszystko jest zgrywą i konwenansem. Bzdurne programy nauczania, załgana do obłędu historia, bzdurne egzaminy i jeszcze głupsze „klucze” do ich oceniania (tegoroczna matura to było istne horrendum – popis bezmyślności i kołtuństwa).

Piramidalne oszustwo i zakłamanie, w którym drużyna spod znaku głupoty ściga się z drużyną oszustów o to, kto pierwszy w rytm endeckiej agitki dobiegnie do mety z krzyżami i flagami. I wszystko po to, żeby rodzice mogli pójść do pracy, a Partia i Kościół dostały co roku porcję świeżej krwi.

Lecz to pranie mózgu i siermiężna agitacja zaszły już tak daleko, że kolejne roczniki absolwentów będą się trzymać od narodowego katolicyzmu jak najdalej – tak jak my trzymaliśmy się jak najdalej od komuny. Tyle dobrego – Kościół i jego partie utraciły dostęp emocjonalny i zdolność manipulowania młodzieżą. Po prostu są w sieci potwornie, ale to potwornie nieseksowni. A więc żyj, szkoło, żyj i upadaj coraz niżej! W twoim upadku nadzieja na zerwanie fatalnej sztafety pokoleń, chowanych w szowinistycznej pysze, żałosnych, prowincjonalnych kompleksach i mesjańskich fantazmatach, zmieszanych ze średniowiecznymi gusłami.

Jest od dawna bardzo źle, a teraz będzie to wyglądać jeszcze gorzej. W czasie kryzysu nikt nie śmie od młodzieży niczego wymagać ani podważać jej uczciwości. Fikcja dojdzie do swego zenitu bądź dna. W szkole zapanuje atmosfera melancholii i napięcia, a wspólnota przetrwania będzie silniejsza niż kiedykolwiek. Wszyscy będą się w najlepiej pojętym własnym interesie wspierać, aby tylko nikomu nie stała się krzywda. Oportunizm i rączkarączkęmyizm zapanują bez reszty w klasach i pokojach nauczycielskich. Byle do końca kolejnego roku szkolnego, byleby dostać świadectwo, byle do wakacji, byleby to wreszcie skończyć.

Spokojna wasza rozczochrana – świadectwo będzie jak ta lala. Należy się jak pięćset plus i rozgrzeszenie po spowiedzi. Msza, kwiatuszek i co złego to nie my!

Jednak w dłuższej perspektywie bliższe zaprzyjaźnienie się szkoły z internetem prawdopodobnie spowoduje długo oczekiwaną zmianę w sposobie funkcjonowania edukacji. Szkoła, która już od 20 lat nie ma uprzywilejowanej pozycji w kumulowaniu i upowszechnianiu wiedzy, nareszcie będzie mogła stać się środowiskiem samoedukacji, w którym młodzież pod kierunkiem nauczycieli stawia pytania i znajduje na nie odpowiedzi w wiarygodnych źródłach – dokładnie tak, jak robią to wykształceni dorośli.

Dlatego sądzę, że covid – choć doraźnie ściągnie szkołę na dno, obnażając jej kompletną niemoc intelektualną i moralną – w przyszłości pozwoli jej odrodzić się w nowym, bardziej moralnym i racjonalnym kształcie.