Kaczyński ma nóż na gardle

I znów pojawiła się szansa na obalenie reżimu. Wszystkie poprzednie zmarnowaliśmy, lecz może tym razem będziemy mądrzejsi? Wszystko zależy od siły presji społecznej, jaką wywrzemy na otoczenie Jarosława Kaczyńskiego. Sytuacja jest wyjątkowo sprzyjająca, bo konflikt z reżimem uległ pełnemu umiędzynarodowieniu.

Gramy już w otwarte karty. Skończyły się złudzenia, że Unia będzie przymykać oko na autorytaryzm rządów w Polsce, a w USA skończyło się szaleństwo trumpizmu. Rozbisurmaniony i oderwany od rzeczywistości Kaczyński stał się ofiarą własnego nihilizmu. Sądząc, że wszyscy są tacy jak on, to znaczy wyrachowani, cyniczni i chciwi, a jednocześnie utwierdzając się w pogardzie dla zachodnich elit, które wyobraża sobie niczym kolonię mięczaków, nomen omen przekroczył granice w swojej szarży na elementarne wartości demokratyczne. Rzucając wyzwanie Unii w sprawie Izby Dyscyplinarnej oraz wyroku TSUE, zderzył się z nieuchronnymi sankcjami. Podejmując próbę zniszczenia TVN, napotkał opór Ameryki.

W rezultacie postawił się w takiej sytuacji, że musi albo wycofać się rakiem, albo iść na całość, to znaczy zerwać z Ameryką, która jakimś cudem nie daje się przekupić kontraktem na czołgi (notabene całkowicie zbędne), oraz zapłacić kary za ignorowanie wyroku TSUE. Pierwsza ewentualność oznacza, że jest słaby, a druga naraża go na bunt nawet we własnych szeregach. Zbyt wielu pisowców korzysta z takich czy innych dotacji unijnych, żeby mogli się zgodzić na opuszczenie wspólnoty europejskiej i związanych z tym apanaży.

Znalazł się przeto Kaczyński między młotem i kowadłem. Dobrego wyjścia nie ma. Na dodatek rozpadła mu się koalicja, bo zarówno Gowin, jak i Ziobro puścili się burty i są zdecydowani na szukanie dobrej pozycji przed nowym rozdaniem. Dni Kaczyńskiego są policzone, a walka o władzę już się rozpoczęła. Tym razem na serio.

Najprawdopodobniej ostatecznie TVN otrzyma przedłużenie koncesji, a Izba Dyscyplinarna zawiesi działalność. Jednakże procesu rozkładu reżimu nie da się już zatrzymać. Ani Ziobro, ani Gowin nie będą już chronić Kaczyńskiego, bo i on nie ochroni ich. To koniec małżeństwa z nienawiści. Zaczyna się negocjowanie warunków rozwodu. A sprawa jest gardłowa, bo chodzi nie tylko o władzę i pieniądze, lecz i o to, kto w przyszłości pójdzie siedzieć, a kto zachowa majątek. Kwity tylko czekają na odpalenie, a KGB z wielką przyjemnością podrzuci coś tym spośród przyjaciół, którzy rokują najlepiej, gdy chodzi o rozwalanie Unii i zrywanie więzów z USA.

Jednakże to, jak długo potrwa erozja systemu i jakie jeszcze szkody zostaną poczynione, zależy od społeczeństwa. Może się ono okazać bierne lub też aktywne jedynie w cienkiej warstwie inteligenckiej, lecz może też ruszyć się w swych głębszych pokładach. W najgorszym wypadku wybory odbędą się w terminie i wygrają je populistyczni ultrasi, tacy jak Ziobro lub jeszcze straszniejsi. To będzie oznaczać ostateczny koniec marzeń o przynależności do świata zachodniego. Jednakże równie prawdopodobne jest zwycięstwo kolacji demokratycznej – o ile takowa w ogóle powstanie. Zadecyduje o tym inflacja – Polacy lada miesiąc zorientują się, że za pisowską kiełbasę wyborczą trzeba będzie zapłacić.

Mimo wszystko wierzę, że o naszej przyszłości zadecydują względy bardziej etycznej natury niż wściekłość z powodu drożyzny. Jeśli teraz uda się zbudzić masowe protesty, osłabiony Kaczyński może ich nie przetrwać. A jeśli protesty w obronie demokracji i wolności mediów zostaną wykorzystane przez Tuska, Trzaskowskiego i Hołownię do politycznego samookreślenia się w kontekście ewentualnych wyborów, to do tych wyborów może faktycznie dojść. Oczekiwanie na upadek PiS pod ciężarem własnych szaleństw, aby spokojnie przejąć władzę po następnych terminowych wyborach, byłoby ze strony liderów opozycji nieodpowiedzialne i niemądre. Istnieje bowiem ryzyko, że sitwa się przegrupuje i wyłoni nowe kierownictwo.

Trzeba więc kuć żelazo, póki gorące. Nie udał się KOD, nie udał się Strajk Kobiet, lecz nie znaczy to, że nie trzeba próbować dalej. Tym razem szanse są większe, bo patrzy na nas zagranica, a konflikt z UE i USA zaczyna przerażać nawet tę część społeczeństwa, która głosuje na PiS dla pieniędzy. Czy politycy znowu to schrzanią?