Kto tu jest idiotą? Tokarczuk i sprzedawcy elektroniki

Nikt nie chce być idiotą. A przecież idioci powinni chcieć! Wszak Kościół naucza, aby stawać w prawdzie i przyjmować wyroki Boże. Zresztą może nawet chcą, bo kochają siebie takimi, jakimi są, tylko nie lubią, jak się ich nazywa tym obelżywym słowem. Nie wiedzą jeszcze, że obelżywe epitety nadają się na godną nazwę dla ciepiących poniżenie. To się nazywa subwersja. Mówicie na nas „idioci”? To dobrze – od dziś będziemy dumnie obnosić się z tą nazwą. Przykładem krakowscy gangsterzy, którzy nazwali się „Jude gang”, bynajmniej nie na fali filosemickiego wzmożenia.

Muszę serdecznie pogratulować copywriterowi pewnej firmy handlowej, autorowi bądź autorce hasła „Nie dla idiotów!” wyjścia spod strzech. Być zacytowanym przez noblistkę to jednak coś! W sumie jednak to jest tylko tautologia, bo nic na świecie nie jest „dla idiotów”. Taka to jest elita – ci idioci! Nawet sklepów dla idiotów nie ma. A to dlatego, że z punktu widzenia oficjalnego w ogóle żadnych idiotów nie ma. Są bytem nieobecnym i wątpliwym, aczkolwiek niebezpiecznym – jak „elementy antysocjalistyczne” za Gierka. Każdy nadawca dowolnego przekazu w przestrzeni publicznej zwraca się do swoich słuchaczy w sposób  niedwuznacznie sugerujący, że są mądrzy i przyzwoici. Głupi i nieprzyzwoici jakimś cudem oglądają akurat inny kanał albo czytają inną gazetę. Tym samym wszelkie zło staje się fantomowe – umowa społeczna głosi, że tak naprawdę nie ma go pośród realnych ludzi. Owszem, czasami znajdzie się jakiś kozioł lub koziołek ofiarny, ale tego się wszak rytualnie zarzyna i znów go nie ma. Idiotą mogę być na przykład ja – od czasu do czasu ogłasza się to w TVP, zabija w rytuale szyderstwa i znów wszyscy są mądrzy, dobrzy i władzę kochający.

Tak to więc odbywa się we współczesnym społeczeństwie ciągła eksterminacja wszelkich łajdaków i idiotów. Są dosłownie spychani w niebyt. I tak trędowaci, że nawet nie ma komu założyć – na zasadzie subwersji, zwanej też przewrotnością – Stowarzyszenia Idiotów Polskich.

Sytuacja jest więc paradoksalna. Idioci są źli, lecz ich nie ma. Nie ma ich jednakże właśnie dlatego, że są źli. Bo gdyby się nawet pojawili, to musieliby zostać uznani za dobrych, gdyż w demokratycznej przestrzeni publicznej wszyscy są przecież dobrzy i każdego trzeba dowartościować i zrozumieć.

O czym więc mówią sprzedawcy urządzeń elektronicznych, a w ślad za nimi Olga Tokarczuk? Po co gadać, że sklep albo książka jest „nie dla idiotów”, skoro nic nie jest dla idiotów, a tak w ogóle idiotów nie ma? Otóż sprawa ma się bodajże w ten sposób, że każdy z nas trochę się boi, że jednak jest idiotą, tylko przez grzeczność nikt mu tego nie mówi. Gdy jest więc nagle mowa o idiotach, zaraz bierze to do siebie i gotów jest się obrazić. Bo gdyby takich kompleksów nikt nie miał, toby się nie obrażał, że coś jest nie dla idiotów.

Kto może się obawiać, że Olga Tokarczuk miała na myśli właśnie jego lub ją? Człowiek prymitywny i umysłowo ograniczony raczej nie, gdyż jego myśl nie może poszybować tak wysoko. Taki ktoś nie ma żadnych kompleksów. No to może grubianin i cham? Coś się, kurde, paniusi nie podoba, hę? Paniusia spada z tymi swoimi książkami, bo zaraz je paniusi każę własnoręcznie, że tak powiem, zjeść. No, to już trochę lepiej. Można przypuszczać, że Oldze Tokarczuk chodziło o chamów. Oni wszak nie pretendują i książki dla nich nieprzeznaczonej przez pomyłkę nie kupią. Mogą co najwyżej kupić sprzęt elektroniczny do odgrywania disco polo i oglądania pornosów w niewłaściwym sklepie, przepłacając 10 zł. Oj, wtedy nie chciałbym być w skórze tego feralnego sprzedawcy.

Są jednakże niepewni siebie ambicjonerzy, którzy domyślają się, że słowo „idiota” to taka tylko hiperbola, a w gruncie rzeczy chodzi o pewną szeroką, nieelitarną grupę ludzi, do których Olga Tokarczuk tajnie nie zaadresowała swoich książek. Mają rację. Coś jest na rzeczy. Niejeden i niejedna może odczuć niepokój, że nie łapie się do klubu przymrużonego oczka, do którego Olga T. zaprasza tylko wybranych. Reszta profanów ma kupować książki, czyli być „pożytecznymi idiotami” autorki, zapełniającymi jej trzosik u fartucha. A ona się śmieje: ach, głupcy, kupują, płacą i chwalą się, że mnie czytają! Snoby żałosne! Idioci! Nawet nie wiedzą, że to nie dla nich, że nic z tego nie pojmują, a ja nimi gardzę tym bardziej, w im dłuższych kolejkach stoją po mój autograf.

Prawdopodobnie właśnie takie podejrzenia i emocje napędzają szalejący po Polsce od dwóch dni „shitstorm” zwany Tokarczukgate. Cóż, na niczyje kompleksy nie poradzę. Mogę jedynie zapewnić, że nawet najbardziej zadzierający nosa autor szanuje swoich nawet najbardziej niekompetentnych czytelników. A to dlatego, że ludzka próżność jest silniejsza niż rozkosz czerpana z pogardy. Lepiej zawsze pogardzać tymi, którzy nie kupują naszych książek, niż tymi, którzy je kupują, lecz ich nie rozumieją. Tak że spokojna wasza rozczochrana! Kupisz książkę Olgi i nie będziesz idiotą. A jak nie kupisz, to cóż, nie wiadomo do końca… Więc na wszelki wypadek lepiej kupić. Tak też i ja uczyniłem, o czym może się przekonać każdy, skrolując mojego fejsa miesiąc do tyłu. Olgo, trzymaj się i dziękuję za wszystko – Ty zarobisz, ja zarobię, on zarobi, ona zarobi. Świat jest piękny.

PS Niniejszy tekst jest nie dla idiotów.