Z podziękowaniem dla Pani Joanny

Muszę przyznać, że jako człowiek i jako bioetyk jestem zaszokowany sprawą pani Joanny, dręczonej i upokarzanej przez policję w wyniku donosu lekarki.

Przede wszystkim chciałbym podziękować ofierze tych haniebnych wydarzeń za odwagę pokazania twarzy, co jest w naszych czasach równoznaczne z ujawnieniem tożsamości. A zresztą czyż twarz nie liczy się bardziej niż nazwisko? Dzięki temu gestowi sprawa „ma twarz”, nie będzie przeto anonimowa i abstrakcyjna, lecz konkretna i ludzka. Nie pozwolimy o niej zapomnieć.

Obłęd ideologiczny, który z inspiracji kościelnej z całą cyniczną premedytacją upowszechnia władza, zbiera straszliwe żniwo. Umierają kobiety, którym sparaliżowani strachem lekarze odmawiają aborcji. Umierają u boku swych szalejących z bólu matek śmiertelnie chore dzieci, którym nieznani mężczyźni w Watykanie, mający gigantyczne wpływy polityczne w całym świecie, kazali się urodzić i cierpieć, aby tylko ta władza została wyegzekwowana i potwierdzona. A teraz przekracza się kolejną granicę – lekarka zdradziła pacjentkę, nasyłając na nią policę, policję wystraszoną, skrajnie niekompetentną i przez to brutalną. Obraz policjantek znęcających się nad Panią Joanną, poszukujących w jej ciele jakichś nieokreślonych dowodów niewiadomego przestępstwa, na długo utkwi w naszej pamięci.

Piszę te słowa jednakże nie tylko dla Pani Joanny, której życzę szybkiego powrotu do zdrowia i sił. Piszę dla lekarki, która ją zdradziła, i dla wszystkich lekarzy, którzy mogliby zachować się podobnie. Chcę im wyjaśnić, jak zła rzecz się stała.

Gotowość podjęcia rozmowy telefonicznej poza godzinami pracy jest bardzo piękną postawą lekarza, zwłaszcza gdy nie wynika wprost z obowiązków pracowniczych. Psychiatra Pani Joanny przyjęła taki telefon od swojej pacjentki w kryzysie i rozmawiała z nią około pół godziny. W tym czasie wezwała karetkę – nie mamy podstaw rozstrzygać, czy powinna była to zrobić bez wiedzy i zgody pacjentki. Psychiatrzy tak czasami robią, a ocena tego działania należy do specjalistów i wymaga dobrej znajomości konkretnej sytuacji. W tym przypadku nie mamy danych niezbędnych do skomentowania tej decyzji lekarki. Jednakże oprócz karetki lekarka wezwała policję.

Kiedy lekarz może wezwać policję bez porozumienia z pacjentem i bez jego zgody? Przede wszystkim wtedy, gdy nie jest w stanie innymi środkami opanować niebezpieczeństwa, jakie z powodu swojego stanu pacjent stwarza dla siebie i dla otoczenia. Może to być np. ryzyko popełnienia samobójstwa. Gdy psychiatra w rozmowie telefonicznej ze swoim pacjentem dojdzie do wniosku, że zagrożenie jest realne, a obecność policji może pomóc, to ma prawo o taką pomoc do policji się zwrócić.

Drugi przypadek, gdy wezwanie policji jest uzasadnione, wiąże się z sytuacją, gdy logiczna komunikacja z pacjentem jest utrudniona, a lekarz uzna, że znajduje się on w stanie bezpośredniego zagrożenia ze strony osób trzecich bądź stał się ofiarą przestępstwa. A co z podejrzeniem, że pacjent sam popełnił przestępstwo? Tutaj obowiązuje zasada bezpieczeństwa, która w szczególnych przypadkach musi przeważyć nad tajemnicą lekarską. Jeśli popełnienie przestępstwa pociąga za sobą zagrożenie publiczne, czyli niebezpieczeństwo popełnienia przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu przez pacjenta (np. w ramach desperackiej ucieczki przed sprawiedliwością), to powiadomienie policji może być uzasadnione.

Nie chodzi jednakże o to, że lekarz może stanąć na straży porządku publicznego i zgodnie z powszechnym obowiązkiem powiadomić organy ścigania o wiadomym mu przestępstwie, lecz o to, że zdrowie i życie innych osób lekarz musi brać pod uwagę na równi ze zdrowiem i życiem swego pacjenta.

Podejmując decyzję o złamaniu tajemnicy lekarskiej przez powiadomienie policji o domniemanym przestępstwie popełnionym przez pacjenta, lekarz musi działać wyłącznie w ramach nakazu ochrony zdrowia i życia. Lojalność wobec pacjenta, wyrażająca się w przestrzeganiu tajemnicy lekarskiej, stoi ponad interesem publicznym, jakim jest posiadanie przez organy ścigania wiedzy o przestępstwie. Obowiązek informowania władz o poważnych naruszeniach prawa jest obowiązkiem ogólnym i są od niego liczne wyjątki. Jednym z nich jest ochrona wartości społecznej, jaką stanowi zaufanie do lekarzy, wyrażające się m.in. w przekonaniu, że dochowają oni tajemnicy lekarskiej. To, co zrobiła lekarka pani Joanny, było nie tylko skrajnie krzywdzące wobec niej jako pacjentki, lecz jednocześnie dewastujące dla kluczowego „zasobu” medycyny publicznej, jaką jest zaufanie. Iluż pacjentów będzie się teraz obawiało szczerej rozmowy z psychiatrą!

Chciałbym, żeby to było tak, że lekarka popełniła błąd moralny po prostu dlatego, że nie nauczono jej zasad bioetycznych wykonywania zawodu psychiatry. Byłoby to jeszcze pół biedy, gdyby wyobrażała sobie, że prawo nakazuje jej powiadomić policję, gdy dowie się, że pacjentka popełniła przestępstwo. Ale tu jest o wiele, wiele gorzej. Prawdopodobnie lekarka dała się ponieść politycznej histerii, którą wokół aborcji rozpętał Kościół i posłuszny mu rząd, uznając, że skoro doszło do aborcji, to musiało też dojść do przestępstwa.

Zapewne nie wie, że zażycie tabletek wywołujących poronienie nie jest przestępstwem. Już sama w sobie taka ignorancja przeraża. Lecz jeszcze gorsza jest przemocowa gorliwość, która usprawiedliwia agresję autorytetem władzy i głoszonej przez nią ideologii. Gdy władza pozwala, a tym bardziej gdy za pomocą pośrednich sugestii zachęca do podłości, to w oczach słabego i złaknionego poczucia moralnej ważności swej osoby i swych działań człowieka podłość przyodziewa się w groteskowy kostium heroizmu. „Była to trudna decyzja, lecz musiałem ją podjąć, gdyż nakazywały mi to moje wartości i moje sumienie” – takim to patetycznym i śmiesznym dyskursem zły człowiek przykrywa i usprawiedliwia swoje wredne, złośliwe czyny.

Jeśli sąd lekarski potwierdzi, że lekarka bezpodstawnie wezwała policję, informując ją o aborcji dokonanej przez swoją pacjentkę, to wyrok może być tylko jeden. Taki lekarz nie ma moralnych kwalifikacji do wykonywania zawodu. A już zwłaszcza gdy jego specjalnością jest psychiatria.

A tak swoją drogą, czas już powiedzieć sobie uczciwie: Polska znalazła się na pozycji typowego kraju muzułmańskiego, rządzonego przez upartyjnioną oligarchię, zblatowanych z nią funkcjonariuszy religijnych i aparat represji na usługach władzy. Zdecydowanie bliżej nam do Turcji niż do Zachodu.