Antysemityzm rozkwita, gdy Żydów mordują
W Londynie, w Amsterdamie, w Paryżu zapanowały nastroje pogromowe. Żydzi boją się chodzić po ulicach, starają się wyjeżdżać gdzieś w spokojniejsze miejsca, bo po wejściu armii izraelskiej do Gazy będzie tylko gorzej.
Przecież nawet politycy wpadli w amok. Iluż z nich dało się nabrać na fałszywkę o zbombardowaniu szpitala w Gazie! Aż się Twitter zagrzał od ich wyrazów oburzenia. Nie było trudno ich oszukać bandytom z Hamasu (w tym obłędzie tytułowanym przez zachodnie media „rzecznikami” jakichś „palestyńskich ministerstw”) – wszak obrazek morderczych Żydów pasuje im do tego, czym ich przodkowe żyli przez stulecia, a czym wzbroniono żyć im samym z powodu „przerwy poholokaustowej”. Ale teraz przerwa się skończyła i wraca business as usual, czyli stara dobra nienawiść do tego przewrotnego a niewiernego plemienia.
Nauczyłem się przez lata ignorować antysemityzm. Chociaż spotykam się z nim każdego dnia i każdego dnia jestem opluwany i znieważany, to prawie nigdy nie reaguję, bo poza dawaniem satysfakcji rasistom nie widzę żadnego efektu takich reakcji. Są jednak sytuacje, gdy reakcja jest obowiązkiem wobec ofiar. Żydowskie ofiary – tym razem przyjaciele Palestyńczyków zamieszkujący kibuce opodal Gazy i nie mniej empatyczny wobec nich uczestnicy młodzieżowego festiwalu, w liczbie blisko 1500 bestialsko wymordowani przez rozfanatyzowanych bandytów z Hamasu – nie wzięły się znikąd.
To nie tylko Hamas i ogarnięty obłędem antyżydowskim Iran. To również setki milionów liberalnych, niby to postępowych mieszkańców Zachodu, co do których mordercy mogą być pewni jednego: że nie będą żałować żydowskich ofiar, za to chętnie odwrócą wzrok od koszmarnych palestyńskich zbrodni, by zagłuszyć jęk umierających wrzaskami o krzywdzie bombardowanych mieszkańców Gazy. Temu panoszącemu się dziś po świecie łajdactwu, bezwstydowi ludzi, których nawet nie stać na to, by jak przed wojną ich poprzednicy otwarcie powiedzieć: gardzimy Żydami!, każdy żydowski autor ma obowiązek dać świadectwo. Aby wszyscy wiedzieli, że drugi holokaust jest tuż za rogiem. I gdy się już wydarzy – aby nikt nie sądził, że spadł z nieba. I żeby oni sami nie myśleli, że są mniejszymi żydożercami niż naziści, bo udają przed sobą, że „tylko krytykują Izrael, a to nie antysemityzm”. Izrael krytykuje znaczna większość Izraelczyków – krytyką wszak nie jest ochocze powtarzanie bredni, w które wierzy się z jednego tylko powodu: że Żyd występuje w nich w roli oprawcy.
To, czego świadkami jesteśmy dzisiaj, jest wyjątkowe. Cały świat trzęsie się od żywiołowych demonstracji poparcia dla Palestyńczyków, a de facto dla Hamasu. Z ust ludzi uchodzących za autorytety padają pełne patosu słowa gniewu i solidarności. Próżno w nich szukać potępienia zbrodni Hamasu ani współczucia dla pomordowanych. Łatwo zaś spotkać umniejszanie i nieledwie tych zbrodni usprawiedliwianie. A jakie rady dla Izraela? Ma nadal tolerować Hamas, istniejący tylko po to, by mordować Żydów? To już antysemitów nie interesuje.
Niby już to wszystko wiem i od dawna powinienem być do tego przyzwyczajony. Ilekroć coś dzieje się między Izraelczykami a Palestyńczykami, wzbiera w mediach fala nienawiści i fałszywek rozsyłanych przez terrorystów, idąca przez świat w szalonym jakimś uniesieniu, z jakim niesie się w zwycięskim pochodzie sztandar zdobyty na wrogu. Pospołu wzmacniają tę falę obłędu lewicowa i prawicowa opinia publiczna – kraj za krajem. Aż całą obiegnie planetę. Aby i Czukcze na Syberii, i Mapucze w Andach usłyszeli nowinę, że Żyd to zbój jest wielki! Cóż to za piękne uniesienie!
Niby ja to wiem, bo każdego dnia widzę liczone nawet setkami wpisy i komentarze pełne czarnej nienawiści do Żyda, snujące się za każdą wypowiedzą potępiającą antysemityzm bądź wyrażającą empatię i współczucie dla ofiar terroryzmu. Wszak pamiętam, z jaką zimną obojętnością przyjmowano niegdyś śmierć żydowskich dzieci, wysadzanych w powietrze przez oszalałych „bojowników” w izraelskich autobusach. Najgorszy taki zamach miał miejsce równo dwadzieścia lat temu w Jerozolimie.
Myślałem, że akurat ta zbrodnia w szeregu podobnych poruszy ludzi, bo przecież dzieci… Niestety, to były tylko żydowskie dzieci – płakać wypada po śmierci dzieci palestyńskich, używanych przez terrorystów jako żywe tarcze. Dzieci żydowskie to w końcu dzieci sprawców, dzieci przygotowywane od kołyski do holokaustu Palestyńczyków, do czystek etnicznych, dzieci stracone dla świata ludzi cywilizowanych. Ale wtedy nie było jeszcze tych całych „mediów społecznościowych” i można się było łudzić, że to tylko nieczułość. Dziś wiemy, że to żywa nienawiść. Że obłędna palestyńska radość z zamordowania każdego Żyda rozlewa się szeroką, ciepłą jak krew falą na „narody chrześcijańskie”.
Nie wiem, jak wielu antysemitów przeczyta ten tekst, ale niech będzie to tysiąc czy dwa, więc może warto się wysilić na kilka słów więcej. Więc posłuchajcie, co Żyd ma wam do powiedzenia.
To, co opowiadacie o Izraelu i sprawie pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami, a co wsączyli wam do waszych jakże chętnych uszu propagandyści pracujący dla terrorystów i dla reżimów w Iranie i paru innych krajach, ma tyle wspólnego z prawdą co propaganda Goebbelsa w czasie wojny, przedstawiająca Polskę jako bękarta traktatu wersalskiego, pasożytnicze niby-państwo rozpierające się na prastarych ziemiach niemieckich, rządzone przez agresywny reżim prześladujący mniejszość niemiecką itd. To jest dokładnie ten sam poziom. I jedyny powód, dla którego dajecie sobie te brednie o trwającej sto lat zbrodniczej żydowskiej przemocy i dzielnej samoobronie udręczonych Palestyńczyków wmawiać, to nienawiść do Żydów. Nie umiecie się do niej przyznać nawet przed sobą, więc korzystacie ze wspaniałej sposobności, aby ją załgać, udając, że nie o Żydów tu chodzi, lecz o solidarność z narodem uciśnionym przez wrednych „syjonistów”.
Ale nie wyobrażajcie sobie, że jest w tym choćby cień prawdy. Że, owszem, nienawidzicie Żydów, lecz sprawa palestyńska jest wam droga niezależnie od tego. Doprawdy? Sprawa kurdyjska tak samo? Sprawa Rohingja też? A może tamilska? A tybetańska? A może chodzi o zabite dzieci? Bo dzieci są niewinne i wszystkie są „nasze”? Czyżbyście płakali nad losem zamordowanych przez Palestyńczyków dzieci żydowskich? A co poczuliście, gdy bandyci wymordowali 7 października blisko półtora tysiąca żydowskich cywilów? Że dobrze im tak? Że Palestyńczycy nie mieli wyjścia?
Jeśli poczuliście coś innego niż przerażenie i gniew, taki jak 11 września 2001 r., to znaczy, że jesteście po stronie terrorystów. Jeśli bandyci z Hamasu są dla was „bojownikami”, za tragedię izolacji Gazy winicie Izrael, a nie terroryzujący ludność tej enklawy Hamas, to znaczy, że nienawiść odbiera wam rozum. Znacie jakiś kraj, który nie izolowałby przestrzeni, z której przychodzi do niego śmierć? Może Polska byłaby właśnie tym krajem, który otworzyłby granicę na miejscu Izraela? A może znacie jakiś kraj, którego obywatele ginący co kilka dni w zamachach terrorystycznych (są organizowane przez Hamas prawie codziennie od dwudziestu lat – średnio raz w tygodniu zamach jest udany i ginie jakiś Izraelczyk), nie rozstawiłby zasieków i nie starał się ze wszystkich sił udaremnić dostaw broni dla śmiertelnego i zdeklarowanego wroga?
Ale co was obchodzą Żydzi i to, co sami zrobilibyście na ich miejscu! Dla was nawet Hamas to coś zupełnie innego niż ISIS czy inna Al-Kaida, bo w końcu chodzi im o mordowanie Żydów, a nie ludzi z Zachodu. No jak? Uważacie Hamas za bandę morderców czy może troszeczkę mniej niż morderców? No właśnie…
I nie róbcie sobie żadnych złudzeń, że obchodzą was jacyś Palestyńczycy. Ani trochę. Czy zdarzyło się wam poświęcić jedną minutę, aby dowiedzieć się o krzywdach, jakich doznają Palestyńczycy w Libanie, Syrii, Jordanii? A może obchodzi was brutalny terror, jakiemu podlegają z rąk swoich współplemieńców z Hamasu, sterowanych przez Iran? Współczujecie mieszkańcom Gazy z powodu tragedii, jaka spotkała ich z powodu opanowania ich regionu przez bandę terrorystów? Nie sądzę. Nic a nic nie obchodzą was Palestyńczycy i ich ginące pod izraelskim ostrzałem dzieci.
Podobnie jak nie obchodzą was dziesiątki innych ludów znajdujących się w różnego rodzaju opresji. Macie Palestyńczyków na ustach wyłącznie z jednego powodu: dają wam okazję, aby „bezpiecznie”, niby to bez ryzyka oskarżenia o antysemityzm, potępiać Żydów. Tylko tyle. Ot, cała tajemnica waszego „zaangażowania”. Ale ja, Żyd, mówię wam prosto w twarz: jesteście antysemitami. Takimi samymi jak wasi przodkowie w XIX i XX wieku. I to właśnie tacy jak wy tworzą społeczne podglebie dla pogromów, z których po latach bierze się Zagłada. Jedna już była. Spokojna głowa, będzie i druga! Nas jest mało, a was dużo. Dacie radę! W imię Boże! Yalla!
Zdjęcie z „The Times of Israel” przedstawia jeden z pogrzebów ofiar masakry 7 października.