Dzięki Ci, Potworze Spaghetti!
Wielu jest Bogów jedynych. Wśród nich Wielki Potwór Spaghetti. Niechaj rząd powita go z należnym szacunkiem. Tym większym, że to pierwszy Bóg obywatelski.
Pastafarianizm jest czymś więcej niż religią. Nie powstał z pradawnych bajań o tym, co było na początku i co będzie na końcu, skąd wziął się nasz lud i dlaczego góruje nad innymi, co nam się złego stanie, jak nie będziemy słuchać władzy, a co dobrego, gdy będziemy grzeczni i potulni. Powstał jako inicjatywa światłych i zaangażowanych obywateli, którym nieobojętne są wartości ustrojowe wolnej republiki wolnych ludzi, a zwłaszcza świecki charakter państwa, jego niezależność i odrębność od instytucji religijnych, niekierowanie się dogmatami religijnymi przez władze publiczne i niemieszanie w edukacji publicznej wiadomości naukowych z legendami religijnymi. Doprawdy, wysokie są to motywy i zasługujące na szczególne uznanie władz publicznych każdego państwa, które chce poważnie traktować swą własną wolnościową i równościową konstytucję. Państwo polskie, jak wiadomo, wciąż do nich nie należy.
Zakładanie związków religijnych jest prawem wszystkich obywateli, bez względu na ich wiarę. Związki takie cieszą się rozmaitymi przywilejami i nic dziwnego, że wielu chce z nich korzystać i nic dziwnego, że chcieliby z nich w jakiś sposób skorzystać również niewierzący czy ateiści. Państwo nie ma prawa odmawiać im tej możliwości, bo w ogóle nie ma prawa zajmować się prywatną religijnością żadnego z obywateli. Z punktu widzenia władz publicznych powinno być rzeczą całkowicie obojętną, jakie uczucia religijne żywią obywatele zamierzający skorzystać z prawa do założenia związku religijnego, podobnie jak to, czy narzeczeni biorący ślub w urzędzie stanu cywilnego kochają się naprawdę czy tylko na niby. To ich sprawa! Dlatego błędem a nawet bezprawiem było zapytywanie przez rząd biegłych religioznawców, czy pastafarianizm jest religią. To farsa. Rząd doskonale wie, bez pomocy religioznawców, że pastafarianizm religią nie jest, a wręcz przeciwnie – jest jej przedrzeźnianiem. Jest coś bolesnego w parodiowaniu religii, lecz ból i cierpienie wpisane są w dzieje religii, przeplatające uniesienia i szlachetne wzruszenia z nienawiścią, pogardą i zbrodnią. Bez względu na swoje miejsce w wojennym krajobrazie religii, ruch pastafariański ma prawo legalnie działać i to dokładnie w tej formie prawnej, jakiej sobie życzy i jakiej potrzebuje. Nie jest bowiem sprawą rządu wnikanie, dlaczego jakaś grupa obywateli chce zrzeszać się i działać w taki a nie inny sposób. Rząd może to czynić co najwyżej ze względów poznawczych, jednakże nie wolno mu od swoich opinii na ten temat uzależniać decyzji o rejestracji czy legalizacji danego związku obywatelskiego. Taka to już jest immanentna słabość rządu demokratycznego i demokratycznej praworządności. Jeśli nic władzom do poglądów obywateli, tedy muszą tańczyć, jak im obywatele zagrają – skoro deklarują wiarę w Potwora Spaghetti, to trudno; skoro wierzą, że człowiek może być Bogiem – trudno; skoro wierzą, że Bóg jest jeden i w jednej tylko sobie – też mówi się trudno. Chcą z jakichś powodów Kościoła Pastafariańskiego – trudno. Nic władzy do tego. Jest rząd w tych sprawach tylko notariuszem, a nie sędzią sumień i arbitrem sporów religijnych. Swoją drogą, nie ulega kwestii, że dla realizacji politycznych celów pastafarian posiadanie statusu związku wyznaniowego będzie korzystniejsze niż rejestracja jako zwykłego stowarzyszenia. To również stanowi przesłankę dla uznania roszczenia pastafarian, tym bardziej, że polityczne cele tej inicjatywy są praworządne i propaństwowe.
Choć oczywiście nie jest to dla rejestracji kluczowe, to jednak warto, aby państwo polskie wiedziało i doceniało, że kościół pastafariański jest inicjatywą polityczną, mającą cele jednoznacznie zbieżne z interesem państwa. Będzie jedynym związkiem wyznaniowym, który stanie wobec państwa jako sprzymierzeniec i przyjaciel jego konstytucji, a nie uciążliwa i roszczeniowa instytucja, domagająca się coraz to nowych przywilejów i objawów czci. Mając u swego boku wolnych i radosnych obywateli-pastafarian, posługujących się ironią i performancem, czyli metodami działania dla państwa niedostępnymi, rząd może poczuć się raźniej w swej nieustającej i nierównej konfrontacji z tym związkiem wyznaniowym, który swą potęgę roztacza bez mała na połowę świata, przygniatając od tysiąca lat polską państwowość swym przemożnym autorytetem. Słabe i zawsze truchlejące przed Rzymem polskie państwo potrzebuje moralnego wsparcia w kształtowaniu swego prawdziwie suwerennego bytu. Autentyczna równoprawność i wolność związków wyznaniowych, autentyczna, a nie tylko deklaratywna świeckość państwa, jego rzeczywisty rozdział od instytucji religijnych to fundamenty godności państwa i narodu polskiego, który jest czymś nieskończenie bogatszym i bardziej różnorodnym niż związek polskojęzycznych wiernych jednego wyznania. Takie inicjatywy jak Kościół Latającego Potwora Spaghetti i stowarzyszenia wolnomyślicielskie pomagają państwu być dumnym państwem wolnych ludzi, a obywatelom pomagają praktykować swoją wolność, w tym również religijną. Tak, tak – pastafarianie potrzebni są również wierzącym, aby zawsze pamiętali, że ich świątynie stoją w równym szeregu z innymi świątyniami, dzięki czemu wszyscy mogą żyć w pokoju i wzajemnym szacunku, nawet jeśli uważają, że tylko jedna, a mianowicie ich własna religia jest prawdziwa, a inne fałszywe.
Dzięki Ci, Potworze Spaghetti, że oświecasz nasze umysły światłem wolności i tolerancji, pozwalając, byśmy zachowywali zawsze zdrowy i krytyczny dystans do naszych przywódców duchowych, naszych kapłanów i do samych siebie. Wierzę w Ciebie, Potworze, w Twą siłę i Twój dobry humor. Mam nadzieję, że znajdziesz w mojej ojczyźnie wielu wyznawców, a mój rząd nigdy nie będzie się musiał bać gniewu ani Twojego, ani Twoich kapłanów. A jeśli o was już mowa, drodzy kapłani Latającego Potwora Spaghetti, to obyście żyli sobie miło i spokojnie, nie zaglądając nikomu do łóżka i kieszeni. Ramen.