Zakopane rulez!
Jak się mieszka w Krakowie, to do „Zakopa” jeździ się zwykle na dzień albo dwa, wybierając jakiś pogodny weekend albo wolny dzień powszedni. Idzie się na wycieczkę, o samym mieście nie pamiętając. I ja tak czyniłem przez lata. Ale tym razem spędziłem w Zakopanem tydzień – i jestem pod wrażeniem. Wygląda na to, że rośnie nam kurort rangi międzynarodowej. Byle tylko dało się tam szybciej dojechać. Ale to tylko kwestia czasu, bo nowa „zakopianka” rośnie, a raczej wydłuża się w oczach.
Zakopane miało przez wiele lat opinię zadeptanego przez ludzką „stonkę”, przaśnego wczasowiska. Wydawało się, że nic już nie zostało z dawnej chwały i charme`u z wyjątkiem paru muzeów, których i tak już nikt nie odwiedza. Przedziwna symbioza warszawskich i krakowskich elit z góralszczyzną, witkiewiczowski duch, jedyny taki folklor, uszlachetniony przez geniusz Karłowiczów i Szymanowskich, Tetmajerów i Kasprowiczów – wszystko to miała zadeptać ciżba poruszająca się w jakiejś złowrogiej malignie między Gubałówką a Giewontem i oblepiająca Morskie Oko.
Faktycznie, przaśnie obrazki z Krupówek – te straszne misie, karkówki i kwaśnice zionące z niezliczonych „karczm”, te transowe góralskie nutki dobiegające z każdego kąta – to była i nawet może jest święta prawda. Ale tylko połowiczna, jeśli nie ułamkowa. Czasy Zakopanego prostackiego, wulgarnego, rządzonego prawami złego gustu i chciwości już się kończą. Ostatnie ich ślady można zobaczyć tu i ówdzie na Krupówkach, lecz z pewnością już nie off-Krupówki, czyli w Zakopanem w ogóle.
Nieprawdą jest, że Zakopane i Tatry są zatłoczone. Tłoku łatwo uniknąć, bo zdecydowana większość turystów porusza się kilkoma trasami, z braku zainteresowania bądź z nieśmiałości pozostawiając w spokoju ogromną większość substancji miejskiej i górskiej. Zakopane jest sporym miastem, które można zwiedzać w ciszy i spokoju, nawet latem, zachwycając się widokiem setek przepięknych domów, tworzących na tle gór niezwykłą i niepowtarzalną panoramę. A domów tych – utrzymanych w szeroko rozumianym stylu zakopiańskim – powstaje coraz więcej. Nie dość, że samo Zakopane jest architektonicznym ewenementem na skalę światową, to jeszcze rozbudowuje się, niczego nie tracąc ze swej estetycznej spójności i piękna.
A buduje się bardzo dużo – również wielkich hoteli, ale tylko w nielicznych przypadkach są to pokraczne landary, znane z wielu innych turystycznych miejscowości. Zakopane robi się coraz piękniejsze! I można wędrować po nim godzinami, bo jest miastem rozległym i pełnym ustronnych dzielnic, zakamarków i różnego rodzaju niespodzianek. Zawsze odkryje się jakąś przepiękną chatę, jakąś kawiarenkę, jakiś zabytek. Nawet gdy pada, jest co robić. Muzea (Tatrzańskie, Atma, Oksza, Harenda i parę innych), galerie sztuki, piękne kawiarnie, a przecież i baseny – bo kto jest taki święty, że nie pójdzie do term?
I nie zapominajmy, że niedaleko do Bukowiny i Kościeliska, które też mają swoje uroki. No i dobre jedzenie – zdecydowanie jest co jeść w polskich Tatrach.
Zakopane może dziś pretendować do rangi poważnego kurortu, liczącego się na turystycznej mapie Europy. Poziom usług, na czele z hotelami i pensjonatami, chyba niewiele już pozostawia do życzenia, a ceny noclegów ze śniadaniami są ze dwa razy niższe niż w Alpach. Polska klasa średnia, a nawet mocno średnia może sobie pozwolić na kilkudniowy pobyt w Tatrach, a co dopiero Niemiec. Rynek wszystko to ładnie wyrównał i ucywilizował. Skończyła się popelina i ździerstwo. Jest profesjonalnie, uprzejmie i sympatycznie. To naprawdę inne Zakopane niż 20 lat temu, nie mówiąc już o czasach PRL.
Wciąż jednak kilka rzeczy szwankuje. Nieznający terenu turysta nie zobaczy wielu pięknych miejsc, bo miasto nie jest wystarczająco oznakowane. Brakuje szlaków służących do zwiedzania samego Zakopanego, brakuje drogowskazów do muzeów. To samo dotyczy gór. Szlaki turystyczne idące ku reglom powinny zaczynać się już w mieście. Same góry pozostają zaś w dużej mierze niewykorzystane. Turyści nie są zachęcani do wchodzenia na Halę Gąsienicową przez Dolinę Suchej Wody, bo brakuje w samym Zakopanem informacji, że tak można i jak tam się dostać.
Podobnie ma się sprawa z dolinkami. Nic by się nie stało, gdyby trochę popędzić owieczki Olczyską albo Ku Dziurze. I wprawdzie nareszcie jest jakaś tam komunikacja ze Słowacją, lecz wciąż nieoczywista. A przecież Dolina Jaworowa, uchodząca niemalże do Łysej Polany, stoi pusta. Dlaczego nie jeździ się tam i na zad na Słowację? Czy tak trudno to wypromować? Granica wciąż stanowi barierę mentalną.
Nie bardzo podoba mi się polityka Parku. Narzeka się na nadmiar turystów na Giewoncie i w Morskim Oku, a nawet i na Zawracie, lecz nie promuje się wcale innych szlaków, które mogłyby rozrzedzić ruch. Ponadto w jakimś naturochronnym zapamiętaniu pozamykano już dawno (i niedawno też) rozmaite przejścia, w tym graniowe, a więc w terenie, gdzie ani zwierząt nie ma, ani nawet za wiele roślin. Dlaczego nie można chodzić na Wołoszyn albo na Żółtą turnię? A co by szkodziło, gdyby wpuścić ludzi na Miedziane i na Liptowskie Mury? Albo na Kominiarski Wierch? A dlaczego nie chodzi się od polskiej strony na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich, czyli na Bystrą, a za to Czerwone Wierchy stały się niemalże deptakiem?
Przecież to wszystko można ładnie uzupełnić i wyregulować, z pożytkiem dla wszystkich. Środki informacji i reklamy są wszak oczywiste i dostępne. No i miałbym jeszcze zażalenia do oznakowania i umocnień na kilku szlakach. Dawno nie szedłem Orlą Percią, ale na Kościelcu byłem dwa lata temu i po raz kolejny brakowało mi paru łańcuchów w kominku i na jednej z płyt. Czy to jakiś problem, aby je zamontować? Kościelec jest moim zdaniem niebezpieczny. No i jeszcze wieczny temat Morskiego Oka. Nie mogę pojąć, dlaczego autobusy wciąż, od tylu już lat, nie zajeżdżają na Włosienicę. Przecież od tego, że będzie można dojechać do Morskiego Oka, liczba turystów nie wzrośnie, bo i tak każdy tam musi iść. Wygląda to na złośliwość rzeczy żywych. Albo na jakiś dorożkarski biznes.
Można to i owo poprawić. O tym czy tamtym można też podyskutować. Niemniej co do generaliów sprawy mają się jednoznacznie: jest dobrze. Zakopane kwitnie i warto tam spędzić wakacje!