Czy nasza rewolucja zwycięży?
Demonstracje młodzieży weszły w fazę ludyczną, to znaczy stały się festynem. Atmosfera jest trochę jak na imprezach Owsiaka, tyle że zamiast „się ma”, młodzież pozdrawia się hasłem „je…ć PiS”. Kto by to pomyślał? Nie ma takiego geniusza, który mógłby to przewidzieć choćby latem. A to pokazuje, że w tym kraju, w tym świecie wszystko jest możliwe.
Młodzież musi odreagować pandemię, a Kaczyński stworzył po temu świetną okazję. Najpierw podrażnił młodych odrażającą nagonką na osoby LGBT, a teraz przyłożył aborcją. No i się doigrał. Owszem, chciał demonstracji, lecz przecież nie w tej skali. Sytuacja wymyka mu się spod kontroli.
Jego skandaliczne przemówienie czy orędzie, wzorowane na mowie Jaruzelskiego inaugurującej stan wojenny, świadczy o wyczerpywaniu się sił psychicznych i intelektualnych prezesa, a także o głęboko tkwiącym w nim marzeniu, żeby wreszcie przywalić całemu światu za wszystkie swoje nieszczęścia. Oznacza to, że jest gotów na rozwiązania siłowe. Niestety, trudno będzie znaleźć chętnych do bicia wesoło bawiącej się młodzieży. Ilu umundurowanych i nieumundurowanych bandytów może mieć rząd do dyspozycji? Może 2 tys.? Zwykła policja w żadne ZOMO bawić się nie będzie. Do spacyfikowania miliona młodych PiS nie ma środków. Dziś było ledwie trochę bandyterki we Wrocławiu. W kolejnych dniach pojawią się prowokatorzy, ale Strajk Kobiet umie sobie z nimi radzić. Bo trzeba wiedzieć, że protesty są organizowane niezwykle profesjonalnie.
Jednakże nic nie trwa wiecznie. Demonstracje wygasną same, gdy pogorszy się pogoda i wszyscy się już trochę zmęczą. Wtedy przegramy, choć posiew zostanie. Dla tej młodzieży to będzie pokoleniowe doświadczenie, które na zawsze odetnie ją od reakcji i faszyzmu. Za jakiś czas obecni młodzi już jako dorośli będą wspominać to z dumą i sentymentem, przypisując tym wydarzeniom sens polityczny i obywatelski.
Dziś jednakże jest do tego daleko. Młodzi nie myślą o polityce i nie bardzo wiedzą, jak miałoby wyglądać obalenie rządu i w jaki sposób mógłby zastąpić go jakiś inny. Skąd miałby się niby wziąć? Liczę na to, że Marta Lempart ma jakiś plan polityczny i ujawni go w piątek, lecz na razie jest bardzo tajemnicza. Z politykami gadać nie chce. A politycy mają jeszcze tylko kilka dni, aby powołać komitet koordynacyjny i ogłosić formalnie zamiar obalenia rządu. Jaka jest szansa, że to zrobią i wskażą lidera, któremu chcieliby powierzyć misję pokierowania rządem tymczasowym? Niestety, niewielka.
Młodzież zrobiła, co mogła, i naprawdę nie może już więcej. Albo popchnie kolejną kostkę domina, albo protesty wygasną i trzeba będzie czekać do wiosny na ich wznowienie i kolejną szansę na obalenie reżimu. A jednak wciąż jest możliwe, że do młodzieży dołączą rodzice, a demonstracje uliczne zostaną rozszerzone o strajki i różne formy protestu budżetówki i przemysłu. Polacy nie mają zbyt wielkiej siły mobilizacyjnej (choć lubią tak o sobie myśleć) i są narodem spokojnym, porządek miłującym (na co właśnie liczy Kaczyński), lecz jeśli milion dzieci przekona swoich rodziców do działania, to kto wie? Wszystko się okaże w ciągu kilkunastu dni.
Teraz piłeczka jest po naszej stronie. Mamy szansę na zwycięstwo, jakkolwiek nie jesteśmy faworytami w tej nierównej rozgrywce. Jednak nawet jeśli przegramy, to zostawimy po swojej stronie dużo satysfakcji i nadziei, która pomoże nam zwyciężyć za pół roku albo za rok, podczas gdy Kaczyński i jego reżim zejdą z murawy umęczeni i kontuzjowani. Ta wygrana będzie ich dużo kosztować. Zresztą moralnie już przegrali. Kaczyński zostanie już na zawsze Jarosławem Jaruzelskim, a nagranie jego przemówienia zmiksowanego z przemówieniem generała będzie prawie wszystkim, z czym nazwisko Kaczyński kojarzyć będą dzieci obecnie demonstrującej młodzieży. Taki śmieszny i żałosny frustrat z epoki drętwych filmików.
Wygramy czy nie, zyskają młodzi i zyskają starsi. Dla starszych pokoleń to, co się dzieje, stanowi niezwykłe doświadczenie, które nakazuje inaczej spojrzeć na nasze dzieci. Moja córka, studentka Akademii Muzycznej w Krakowie, jest już kolejny dzień na ulicy. Ja też. Wymieniamy się filmikami – ja z Warszawy, ona z Krakowa. To nowa płaszczyzna naszych relacji i jakieś odkrycie dla mnie. Dowiedziałem się, że należy do protestującej mniejszości (w końcu przynajmniej dwie trzecie młodych ludzi się nie przyłączyło), i jestem z niej dumny. Wierzę, że podobnie myśli i czuje milion ojców i drugi milion matek. Razem to trzy miliony ludzi, którzy odkryli coś ważnego w swoich relacjach. A to już nie byle co.
Nasza rewolucja nie minie bez śladu. Jeśli bierność innych grup społecznych i brak przełożenia między ulicą i klasą polityczną wyhamuje nasz ruch, to i tak zostanie w nas, a zwłaszcza w młodych, to coś, co nazywa się doświadczeniem pokoleniowym. Jak to dobrze, że nie będzie nim tylko pandemia i zdalne nauczanie. Jak to dobrze, że niespodziewanie przydarza się tym dziewczynom i chłopakom to piękne doświadczenie wspólnoty, które starsi tak dobrze znają. Dziękuję ci, Jarku Jaruzelski!