Leszku, poprzyj Bronka!

Leszek Miller ma plan: przetrwać do 10 maja, wziąć rozwód z p. Ogórek, poprzeć Komorowskiego w drugiej turze i nawiązać bliższe stosunki z Platformą. To zły plan, bo do wygrania drugiej tury Komorowskiemu Miller jest niepotrzebny. Za to potrzebny jest teraz. Apeluję do SLD, do działaczy i wyborców największej lewicowej formacji: poprzyjcie Bronisława Komorowskiego dziś! Oto dlaczego powinniście to uczynić:

Każde wybory powinny przynieść coś dobrego krajowi i partii przy okazji. Co dobrego wyniknie z kilku procent Ogórek, być może decydujących o tym, że zamiast jednej tury będą dwie? Wyniknie z tego co najwyżej wzmocnienie PiS, które będzie jeszcze przez dwa tygodnie lansować lobbystę SKOK Andrzeja Dudę i kreować go na wice-Kaczyńskiego.

Czy SLD chce wzmacniać PiS i ofiarowywać Dudzie dodatkowe dwa tygodnie darmowego lansu? Żaden wynik Ogórek – ani bardzo zły, ani nawet średni, pięcioprocentowy – nie pomoże już w niczym SLD i Leszkowi Millerowi. Na szczęście jest jeszcze szansa, aby wyjść z twarzą z tej paskudnej sytuacji i poprawić wizerunek partii w oczach jej własnych wyborców. Wystarczy uczciwie powiedzieć: pomyliliśmy się, prosimy zwolenników SLD o głosowanie na prezydenta Komorowskiego.

Wystawienie p. Ogórek było zagraniem brawurowym i kpiarskim. Na złość partii – bo nikt z SLD nie chciał kandydować – Leszek Miller postanowił odmrozić sobie uszy. Żenada, jaką jest kampania p. Ogórek, przeszła oczekiwania najsurowszych nawet krytyków. Szkoda już się pastwić nad tą absurdalną, pozbawioną wszelkiej autentyczności, kompetencji i wiarygodności, z całą pewnością nielewicową kandydaturą. Spuśćmy zasłonę miłosierdzia i zamknijmy ten niechlubny rozdział. Ani dla SLD, ani dla Leszka Millera nie ma znaczenia, czy p. Ogórek zrobi 3 czy 6 procent. Niesmak będzie ten sam, a prognostyczny walor wyniku tej kandydatki przez wyborami parlamentarnymi jest żaden. Aparat SLD będzie tak samo przerażony, gdy Ogórek zrobi 2 proc., jak wtedy, gdy zrobi 5 proc. A wyborca będzie tak samo zdegustowany i zdezorientowany.

Pomóc SLD może tylko radykalna zmiana stylu. Polityka oparta na aparacie partyjnym, stanowiskach i środowiskach społecznych związanych z dawną PZPR prowadzi SLD prostą drogą do grobowej krypty. Podobnie jak pozorowana otwartość na różne lewicowe środowiska i organizacje, które następnie kupuje się za jakieś tam marne miejsca na listach. Tak się już dłużej po prostu nie da. To nie zadziała w roku 2015.

Żeby się uwiarygodnić, SLD musi zrobić coś na serio. A poparcie Bronisława Komorowskiego może być właśnie czymś takim. Oto dziś Leszek Miller i jego partia mają okazję zrobić coś ważnego i odważnego. Mogą zadać bolesny cios gagowi IV RP, dając Polsce szansę nie popaść na powrót w łapy Kaczyńskiego, Macierewicza i Rydzyka. Tym samym SLD znalazłoby się na powrót w prawdziwej polityce – i to całkiem niezależnie od tego, czy znajdzie się w koalicji z PO.

Poparcie dla umiarkowanie prawicowego prezydenta ze względu na dobro kraju może się nie spodobać części wyborców SLD, ale większość zrozumie ten gest. Oto po chwilowym zamroczeniu (to się i na lewicy zdarza) i krzepiącej nocy nadszedł ranek i trzeba wrócić do stanu powagi. Poszaleliśmy, ale przyszedł czas na odpowiedzialne działanie. Jestem pewien, że ludzie to zaakceptują. Tym bardziej że Bronisław Komorowski jest po prostu dobrym prezydentem, chociaż nie za dobrze widzi bez okularów równości na nosie, a myśliwska fuzja wyrasta mu znad ramienia. Lepszego kandydata nie mamy, więc po co się wygłupiać? Bądźmy poważni, bądźmy uczciwi.

Poparcie dla Bronisława Komorowskiego nie musi oznaczać przymilania się do PO. Ba, może nawet utrudnić premierce Kopacz budowanie „lewego skrzydła” w Platformie, czyli wciąganie ludzi lewicy na swoje listy w najbliższych wyborach. Dzięki poparciu prezydenta przez SLD wizerunek PO i tak przechyli się na kilka miesięcy w lewo, co da prawicy wewnątrz PO argument, żeby akcję „rozbudowa lewego skrzydła PO” wstrzymać. Dzięki temu lewica zachowa odrębność i integralność.

Celem wszystkich światłych ludzi dobrej woli powinno być odsunięcie zagrożenia przejęciem władzy przez element nacjonalistyczno-populistyczny, zdolny w krótkim czasie zaprowadzić rządy autorytarno-klerykalne, spychając Polskę do kulturowego i politycznego skansenu. Leszek Miller i SLD też mają swoją rolę do odegrania w tym dramacie.

Jeśli odwrócą się plecami do Polski i skupią wyłącznie na odtworzeniu ciepłego klubiku w następnej kadencji sejmu, Polacy ostatecznie pogrzebią tę formację, a wraz z nią, niestety, być może całą lewicę. Jedziemy na jednym wózku. Proszę go nie wywracać!