List do Pawła Kukiza
Odrzucił pan moją propozycję publicznej debaty na temat jednomandatowych okręgów wyborczych. „Na pewno nie z panem”, usłyszałem. A więc z kim?
Może z prof. Markowskim, co? Ale chyba najlepiej z nikim. Po cholerę z kimś rozmawiać, jak wszystko wie się najlepiej, bo jest się Wielkim Rewolucjonistą, stojącym na czele mas, niosącym sztandar z najmodniejszym w tym sezonie hasłem „Zmiana”.
A na co zmiana, to już pal licho. Może być i na JOW. Nie wiem, czy znajduje pan czas na czytanie poważnej prasy, ale musiało się panu gdzieś obić o uszy, że JOW-y prowadzą do utrwalenia partiokracji, której tak pan nienawidzi. W okręgach najwięcej głosów dostają ci, za którymi stoją wielkie struktury partyjne, media i biznes.
Ludzie nowi, ideowi, walczący o zmianę panujących stosunków władzy, nie mają szans się przebić. Do parlamentu wchodzą prawie wyłącznie ludzie z dwóch największych partii, tak jak na przykład w Wielkiej Brytanii. I tak jak w polskim Senacie, wybieranym właśnie w systemie JOW.
Również Paweł Kukiz tego skosztował. Wziął udział w wyborach prezydenckich, gdzie siłą rzeczy jest tylko jeden JOW, a zwycięzca bierze wszystko. W tych wyborach dostać 21 proc. to wielki sukces, ale żadnych szans na zwycięstwo. Rozgrywka toczy się między dwiema najpotężniejszymi partiami. Jak w USA.
Pan doskonale wie, że JOW-y niszczą demokrację i duszą w zarodku wszelkie spontaniczne, oddolne inicjatywy polityczne. Ale co tam. Jak się pan już tego dowiedział, to było za późno, żeby się wycofać. A że niezrozumiały dla mas, acz skuteczny okrzyk bojowy JOW! JOW! JOW! zaprowadził pana tak daleko, to, kto wie, może i Paweł Kukiz skorzysta z dobrodziejstw tego systemu?
Wszak wystarczy być w wyborach drugim, by nieźle na JOW-ach wyjść. Tylko ci mniejsi nie mają w tym systemie żadnych szans. No ale Paweł Kukiz nie zamierza być „mniejszym”. Jest twardzielem i idzie na całość.
Nie wiem, czy już uważa się pan za przywódcę jakiejś polskiej rewolucji, ale na pewno posmakował pan już tego poczucia chwały i potęgi, którą daje masowe poparcie i świadomość, że najpotężniejsi zaczynają się bać. Też bym się tak czuł. Prawdziwa władza przytłacza ogromem trosk i odpowiedzialności, lecz władza w zasięgu ręki upaja i podnieca. A co z nią zrobić? To się zobaczy. Na pewno przypętają się tu jacyś w miarę kumaci, co to wszystko jakoś ogarną, jak będzie trzeba. Na razie trzeba wygrać. Potem pomyśli się, po co.
Żałuję, że nie chce pan rozmawiać. Kiedyś było odrobinę lepiej. Przed laty rozmawialiśmy w programie – nomen omen – „Warto rozmawiać”. Mówił pan wtedy, jakim to strasznym oszustwem jest cała ta Unia Europejska. A najgorzej to już w lubelskiem. Lubelskie akurat dostawało od Unii największe dotacje i widać to było na każdym kroku.
Pomyślałem sobie: cóż za szatańskie połączenie czarnej niewdzięczności z pogardą dla prawdy. Dziś, gdy słyszymy z pańskich ust absurdalną zbitkę sprzecznych postulatów – odpartyjnienie państwa i JOW – mam to samo wrażenie.
Pogarda dla prawdy… Zachłyśnięcie fanatycznym dogmatyzmem. Liczy się tylko pewność siebie, rockmański gniew. Taka estradowa, raperska emocja. Tylko że w prawdziwym życiu pycha i zrodzony w jej łonie dumny gniew to najbardziej destrukcyjna, siejąca spustoszenie siła. W panu wzbiera ta niebezpieczna energia. Działa jak narkotyk, euforyzuje. Czy jako człowiek dojrzały zdobędzie się pan na samorefleksję i samokontrolę? W końcu podobno jest pan z natury człowiekiem łagodnym?
Przed laty bardzo pana lubiłem. A to z powodu pańskiego antyklerykalizmu i piosenki „ZCHN zbliża się”. Bardzo ostry tekst wymierzony w pazerność kleru. Ale kiedy to było! Inne dziś wieją wiatry. Młodzież ma tak sprane mózgi, że wydaje im się, że będą zbuntowani i będą sobą, gdy grzeczną propagandę narodowo-katolicką ze szkoły i kościoła przypalą narodowym dopalaczem. Dowalić „lewakom”, spalić tęczę i w ogóle być jak „żołnierz wyklęty”. To dziś chodzi na rynku muzycznym i politycznym. I szafa gra. Co panu szkodzi?
Bo pan nie ma poglądów – żeby mieć poglądy, trzeba czytać, myśleć dyskutować. Ale po co? Pan może powiedzieć wszystko, każdą bzdurę. Byle z jak największą pewnością siebie, byle z „charyzmą”. Na wszystko klient się znajdzie.
Dziś sexy jest nacjonalizm, klerykalizm i ksenofobia. Więc Paweł Kukiz z całą szczerością wskoczył na tę unoszącą się falę. W mówieniu bzdur łatwo być autentycznym. Unia chce nam podrzucić imigrantów z Afryki, żeby nas wynarodowić, bo u nas się dzieci nie rodzą. Rzucanie potwarzy, opowiadanie bredni jest fajne, prawda? Wystarczy być w tym szczerym, wierzyć w to, co się mówi. A czemu mam nie wierzyć? Przecież to Ja mówię?
Słyszymy, że nie interesuje pana teka wicepremiera. Chce pan zostać premierem i rządzić Polską. Znaczy: nie chcem, ale muszem. Zapowiada pan zmianę ustroju. Na jaki? Dyktaturę „normalnych ludzi” pod wodzą Kukiza? A może ma pan jakąś wiedzę o funkcjonowaniu państwa, o instytucjach, o mechanizmach sprawowania władzy? No, chyba nie, skoro zarzeka się pan, że o niczym innym nie marzy, tylko o śpiewaniu.
Ta cała polityka to przypadek. Ot, wpadłem na chwilę, zrobię z wami porządek, kundle, oddam władzę ludziom, i wrócę do swych piosenek. Człowiek o czystych intencjach, polityk niepolityczny. Ja tu, k…, tylko sprzątam!
Jakoś nie słyszymy nic mądrego, odpowiedzialnego, konstruktywnego. Sama pogarda, sama nienawiść, sama buta. Jakieś bzdurne grepsy o „Polsce kolonialnej”. Nawet w momencie największej radości, gdy osiągnął pan tak wielki sukces w wyborach prezydenckich, musieliśmy wysłuchać nienawistnej tyrady przeciwko dziennikarzowi, który zamiast „zawiesił kampanię wyborczą”, powiedział o panu: „wycofał się z wyborów”. Ileż trzeba pychy i paranoi, żeby widzieć w tym spisek przeciwko sobie, a nie zwykłą pomyłkę. No i ile małostkowości i zawziętości, żeby czemuś takiemu poświęcać tę minutę triumfu. Ależ to było słabe.
Komorowski i PO się pana przestraszyli. To żenujące i głupie. Dzieckiem tego panicznego lęku, którym dziś pan się żywi, jest owo nieszczęsne referendum wrześniowe. Mam nadzieję, że ostatecznie do niego nie dojdzie albo że frekwencja będzie niska. Bo to referendum to nic innego jak benefis Kukiza, ogłoszony na jego cześć.
Komorowski doskonale wie, że ludzie nie znają się na systemach wyborczych i nie będą w stanie racjonalnie odnieść się do pytania o okręgi jednomandatowe. Odsetek ludzi, którzy wiedzą, co to jest JOW, a co to jest system proporcjonalny – jest i pozostanie kilkukrotnie niższy niż nawet bardzo słaba frekwencja w referendum.
Podobnie jest z pytaniem o finansowanie partii z budżetu. Wiadomo, co ludzie o tym myślą. Wszak dołożono wszelkich starań, by upowszechnić w społeczeństwie pogardę dla partii politycznych. Ale nie będzie już komu wytłumaczyć ludziom, że pozbawione środków publicznych partie zostaną wepchnięte w ramiona biznesu i finansjery.
To referendum jest największą hucpą i najbardziej zawstydzającym ekscesem cynicznego populizmu w wykonaniu władzy, jakie pamięta III Rzeczpospolita. A wszystko to z lęku przed utratą władzy. I z lęku przed Pawłem Kukizem. To jest coś, czego szczerze mogę panu pogratulować.
Cóż, droga PO. Wasz pomysł z referendum tylko potwierdza, że zasłużyliście na utratę rządów. Sto niespełnionych obietnic, popsuta reforma emerytalna, skok na OFE, kolejki do lekarzy, afera taśmowa i jeszcze do tego Tusk robi pa pa. Zostawiacie nam w spadku triumfującego Kaczyńskiego, Macierewicza, Rydzyka i właśnie adresata tego listu – Pawła Kukiza. Bardzo dziękujemy.
Pan nie przebierał nigdy w słowach. Więc i ja wersalu tu nie robię. Powiem na koniec tak: Kukiz zbliża się. ZCHN to przy nim bułka z masłem. Widocznie zasłużyliśmy sobie na ten czyściec. A więc do dzieła, boży człowieku!